poniedziałek, 27 lipca 2015

Chapter thirty-one


*Niall*

Jechałem z niedozwoloną prędkością, ale nie to się teraz liczyło. Renesmee była w tarapatach, a nie mam pewności, że Louis wyszedł ze swojej psychozy. Oliver nerwowo tupał nogami. Był tak samo zdenerwowany jak ja tą całą sytuacją, jednak wkurzyło mnie też zachowanie Renesmee. Jak mogła doprowadzić się do takiego stanu? Ktoś inny mógł ją skrzywdzić, a mnie by tam nie było. Zaparkowałem przy barze z piskiem opon i wybiegłem z auta za Parkerem.
— Jeżeli ją wykorzystałeś gnoju... — warknął Oliver, ale go powstrzymałem od dalszej wymiany słów. Podszedłem do bladej przyjaciółki i sprawdziłem jej stan. Była cała rozpalona. Wziąłem ją w swoje ramiona. Blondynka na chwilę się przebudziła, lecz zaraz z powrotem wróciło pod opieki Morfeusza. Włożyłem ją do samochodu z pomocą Olivera i rzuciłem się na Louis'a.
— Co tu robiłeś? Śledziłeś ją? — zapytałem, a gdy chłopak nic nie odpowiadał przyłożyłem mu z całej siły w policzek. Lekko odskoczył. Myślałem, że zaraz wybuchnie, lecz zachował powagę.
— Musiałem się przejść. Gdyby nie ja zapiłaby się na śmierć — krzyknął.
Może pochopnie go osądziłem, lecz nadal nie wiem czy jej nie skrzywdził, a Renesmee i tak nie będzie tego pamiętać.
— Dotknąłeś jej? 
— Nie.
— Przyrzeknij? — przycisnąłem go do ściany i zakneblowałem by nie mógł się poruszyć.
— Zostaw go! — usłyszałem za sobą piskliwy głos dziewczyny. Puściłem chłopaka i spojrzałem na wysoką szatynkę. Widziałem błysk w jej błękitnych oczach.
— Nie zrobił nic niestosownego, oprócz wyciągnięcia jej z dołka. 
— Skąd to wiesz?
— Byłam przy całym zajściu — odpowiedziała stanowczym głosem, po którym wyczułem, że nie kłamie.
Odetchnąłem z ulgą. Mina Olivera również przybrała cieplejszych odcieni. Głupio mi, że podejrzewałem własnego przyjaciela o takie świństwo, ale nie pozostawił mi wyboru.
— Przepraszam stary — powiedziałem, ale chłopak odszedł i zniknął w ciemnościach otaczających nas dookoła. Brunetka zrobiła to samo. Bezradny wsiadłem do samochodu i odpaliłem silnik. Oliver zatrzasnął za sobą drzwi, widocznie przytłoczony tą sytuacją.
Nie odezwał się ani słowem. W sumie też nie miałem ochoty na rozmowę. Zerknąłem z ukosa na Renesmee. Tyle problemów sprawia ta dziewczyna, ale nie dziwię się po tym co przeszła.

Wspomnienie

Odprowadziłem wzrokiem biegnącą Renesmee. Było mi jej bardzo szkoda, ale  jeżeli chciała być sama, rozumiem to.
Wróciłem do Louisa. Jednak zanim przekroczyłem próg zastałem nietypowy widok. On płakał. Dlaczego?
— Jestem idiotą Niall. Cholernym idiotą, ale ja naprawdę nie wiedziałem co robię tej niewinnej dziewczynie. Targała mną nienawiść. Tak bardzo kochałem siostrę... Próbowałem się na kimś wyżyć... Boże co ja zrobiłem!
Usiadłem na łóżku obok Louisa, jednak ten odkręcił się tyłek i schował pod bielą poduszek i kołder. Zostawiłem go samego. Pewnie teraz tego potrzebuje, tak jak Renesmee.


* Renesmee *

Obudziłam się z ogromnym bólem głowy. Był weekend, na szczęście, bo na pewno nie dałabym rady iść dzisiaj na zajęcia. Przeciągnęłam się mocno. Nie byłam u siebie. Zerwałam się na równe nogi i zastałam się z jęknięciem Nialla.
— Nie musisz po mnie chodzić Rey.
— Prze-przepraszam — zająkałam się i wróciłam z powrotem na łóżko.
— Co się wczoraj wydarzyło, Niall? — zapytałam, a chłopak cicho się zaśmiał.
— Zabalowałaś dziewczyno — powiedział, a ja dostałam prześwitów pamięci. Louis...Jego blond czupryna...
" — Coś ty z siebie zrobiła— biła? " 
W moich oczach wezbrały się łzy.
— Kotek co się stało? — usłyszałam, jednak nie miałam ochoty na rozmowę. Louis mnie uratował. Muszę mu podziękować i pomóc. Jeżeli naprawdę próbował się zabić potrzebuje wsparcia. Wiem, bo też owego potrzebowałam, ale ja miałam Harry'ego. On nie ma nikogo.


Hmm? Taki sobie rozdział, ale nie miałam jakoś na niego pomysłu.
Pan Tomlinson chyba naprawdę się zmienił...
I chyba dobrze, choć lepiej mi się opisywało tego agresywnego... Ehh... No trudno... Chyba nie długo skończę to opowiadanie, bo nie ma potrzeby go ciągnąć w nieskończoność, poprzez nudne rozdziały, ale tymczasem jeszcze jakiś czas zostaję. Na pewno jeszcze kilka rozdziałów się pojawi, nie bez tego, ale mam dużo pomysłów na inne opowiadania i są w trakcie przygotowań, więc jak będą gotowe to dodam tutaj link'a.
To do następnego. :)

piątek, 24 lipca 2015

Chapter thirty


 Gdybym powiedziała, że mnie to nie obchodzi, skłamałabym. Jeszcze przez chwilę próbowałam przetworzyć słowa Nialla. Po jego zachowaniu mogłam rozpoznać, że nie żartował.
— I co ja mam z tym wspólnego Niall? — zapytałam, a chłopak wypuścił moje ręce z uścisku. Włożył z powrotem papierosa i zauważyłam jak zaraz potem wyłania się z niego stróżka dymu.
— Niall. Odpowiedz mi! — powiedziałam a chłopak spojrzał na mnie załzawionymi oczami.
— Zrobił to, bo nie może wybaczyć sobie tego co  zrobił tobie — wyszeptał, po czym wyrzucił papierosa z ust. Zaklepał go nogą i zawrócił w stronę szkoły. Zostawił mnie samą. Z moimi myślami. Czy to możliwie, że Louis się zmienił? Dlaczego targnął się na własne życie? 
 Wróciłam do szkoły i skierowałam się do pokoju. Położyłam się na łóżku, ale nie potrafiłam zasnąć. Słowa Nialla mną wstrząsnęły i nie pozwoliły mi na sen. Około czwartej, po cichu zjechałam windą i skierowałam się do pokoju blondyna. Mieszkał sam, więc mogłabym tylko jego obudzić. Zastukałam kilkakrotnie i po jakimś czasie, w drzwiach ujrzałam zaspanego Horana w samych bokserkach.
— Renemeee? — Podrapał się po głowie. — Co ty tu robisz? — wydukał głośno ziewając.
— Możemy porozmawiać? — zapytałam, a chłopak gestem ręki zaprosił mnie do środka. Usiadł na kanapie i pozbierał kupę ubrań, by zrobić mi miejsce.
— Coś się stało? — zapytał. Zauważyłam, że już się rozbudził i czekał ze zniecierpliwieniem na moją odpowiedź. Nabrałam powietrza do ust i spuściłam głowę, wpatrując się w kurz na podłodze.
— Nie mogę spać, po tym co mi powiedziałeś. — Chłopak cicho westchnął i zbliżył się w moim kierunku i złapał mnie za dłoń.
— Wiem, że nie mogę cię do niczego zmuszać Rey, ale jak chcesz możesz ze mną jechać go odwiedzić. Na pewno teraz tego potrzebuje — posłał mi smutny uśmiech, a mi zaparło dech w piersiach. Chyba nie jestem gotowa ns taki wielki krok. Nie zaufam Louisowi. Znając jego może to być tylko głupia gierka.
— Muszę się z tym przespać Niall — powiedziałam i wstałam na równe nogi, kierując się do wyjścia.
— To chyba za dużo jak na jeden dzień... Do jutra — pożegnałam się i zniknęłam za werandą. Nie skierowałam się jednak do łóżka. Zaparzyłam sobie zieloną herbatę i całą noc rozmyślałam. Czy to będzie chore jeżeli go odwiedzę?
Oparłam brodę o rękę. Upiłam ostatni łyk herbaty i położyłam się do łóżka tak aby nie obudzić dziewczyn. Pochłonął mnie sen. Był to wspomnienie, za czasów gdy byłam więziona.
***
 Następnego dnia wstałam wypoczęta. W głowie wszystko mi pulsowało. Podniosłam się do pozycji siedzącej. Dziewczyny już były dawno na nogach, gdy ja w tym czasie drzemałam.
— Dzień dobry śpiąca królewno — Ujrzałam przed sobą obraz uśmiechniętego Niall'a.
— Cześć — wydukałam i wyciągnęłam się, głośno ziewając.
Chłopak się zaśmiał i dał buziaka w policzek.
— Wyjdźmy na zewnątrz — wyszeptał mi do ucha i schował kosmyk moich blond włosów za ucho.
Pokiwałam mu głową i zwinnym ruchem podążyłam do łazienki by się ogarnąć. Ubrana zbiegłam na dół, gdzie czekał na mnie blondyn.
— Podjęłaś decyzję? — zapytał, opierając się o framugę czerwonego auta.
— Pojadę tam — Musiałam włożyć w to wiele wysiłku by tak zadecydować. Byłam taką osobą, że nie potrafiłam odmówić. Jeżeli faktycznie chciał się zabić, to nie chcę by zdarzyło się to po raz kolejny, nawet jeżeli wyrządził mi w życiu tyle krzywd.
 Wsiadłam razem z Horanem do środka i odjechaliśmy z podjazdu szkoły. Ku mojemu zaskoczeniu, nie jechaliśmy w stronę komendy, a do szpitala psychiatrycznego.
— Boję się Niall — wyszeptałam, zerkając w stronę chłopaka. Chłopak na chwilę się zatrzymał w jakimś lesie i spotkał się z moim wzrokiem.
— Nie stanie ci się żadna krzywda. Nie pozwolę na to — posłał mi sztuczny uśmiech i przejechał opuszkami palców po moim policzku, zmazując spływające łzy.
— Nie płacz Rene. — Pokiwałam głową, a on oderwał ode mnie wzrok i skupił się z powrotem na drodze. Byliśmy już blisko, aż za bardzo. Chciałam się wycofać, ale nie mogłam tego zrobić. Muszę być silna, choć to dla mnie zbyt trudne.
Zauważyłam, że parkujemy na parkingu przed ogromnym budynkiem, a Niall okrąża samochód, by otworzyć drzwi od strony pasażera.
— Nie bój się. Idź za mną. — Złapał mnie za rękę i zaprowadził do środka. Szłam dorównując mu temps.
W recepcji dowiedzieliśmy się, gdzie znajdziemy Tomlinsona i skierowaliśmy się stronę metalowych drzwi. Za zgodą ochroniarza zostaliśmy wpuszczeni do środka. Wzięłam głęboki oddech, a Niall otworzył drzwi i otworzył je na całą szerokość. Chłopak leżał odwrócony tyłem. Miał zabandażowane nadgarstki i uda, a na kołdrze zauważyłam, że została jeszcze krew. Blondyn spojrzał na mnie.
— Okey? — wyszeptał z zapytaniem.
Pokiwałam mu głową i weszłam do środka, chowając się za Horanem.
— Siema stary — Niall nim zakołysał, a chłopak się przebudził cicho jęcząc.
— Niall co ty tu robisz?
Odkręcił się w naszą stronę. Gdy mnie zauważył w jego oczach wezbrały się tony łez.
— Renesmee...— Złapał ze mną kontakt wzrokowy.
— Nie, Niall ja nie mogę.
Wybiegłam z budynku i kucnęłam opierając się o ścianę. Niall za mną przybiegł i przytulił mnie do siebie.
— Chcę być teraz sama, nie idź za mną, proszę — powiedziałam, a bezradny chłopak zrobił mi miejsce. Potrzebowałam teraz spokoju i zapomnienia. Skierowałam się w stronę pobliskiego baru i zamówiłam pierwszego drinka.
***
Mijały godziny, a ja byłam już nieźle pijana. Tego właśnie potrzebowałam.
— Doleje pan jeszcze. — Barman cicho się zaśmiał i dolał mi kolejnego.
— Dziękuję — wydukałam i już miałam upijać kolejny łyk, ale poczułam ciepłe ramiona oplatające mnie w pasie.

Louis POV's

Po dzisiejszym spotkaniu z Renesmee potrzebowałem dużo do przemyślenia. Podziwiałem ją, że przyszła do mnie. Nieważne, że uciekła. Musiała się nad tym długo zastanawiać. Przecież byłem zwykłym dupkiem. Teraz to wiem, ale wtedy nie za bardzo do mnie to docierało. Potrzebowałem żądzy zemsty za to co stało się mojej siostrze.
Za zgodą psychiatrów, pozwolili mi się przewietrzyć. Cały czas miałem przed sobą jej przestraszoną twarz. Bała się mnie. Jestem cholernym idiotą, że zrobiłem jej tyle krzywd. Już nigdy jej nie skrzywdzę i nikogo innego. To by była wielka głupota, a tamten Louis to nie ja. Już nie.
Przeszedłem koło znanego mi baru w okolicy. Jak zwykle było w nim pełno ludzi, lecz jedna osoba zwróciła specjalnie moją uwagę. Kurwa, Renesmee. Zdenerwowany wbiegłem do budynku. Była nachlana i ledwo trzymała się już na nogach.
— Coś ty z siebie zrobiła — wyszeptałem i przerzuciłem ją przez ramię.
— Nie zapłaciła — krzyknął barman,
Sięgnąłem do tylnej kieszeni i rzuciłem mu dwudziestodolarowy banknot i wyciągnąłem z kurtki dziewczyny telefon, by zadzwonić do Horana. Położyłem ją na ławce przed barem i wybrałem numer do przyjaciela.
— Renesmee?
— Jest totalnie nachlana. — Usłyszałem jak jak Niall przeklina w nerwach.
Spojrzałem w stronę dziewczyny, a blondynka lekko zadrżała. Instynktownie ściągnąłem z siebie kurtkę i przykryłem nią dziewczynę.
— Tylko ją tknij, a odetnę ci jaja. — Usłyszałem zamykane drzwi i warkot silnika.


Hej, witam po dłuższej przerwie. Mam nadzieję, że rozdział się choć trochę spodobał i w końcu macie perspektywę Louisa. No i rozdział jest trochę dłuższy od pozostałych. :)
Następny w poniedziałek. Udanego weekendu. :)



czwartek, 16 lipca 2015

Chapter twenty-nine



Cały dzień byłam rozkojarzona. Nie potrafiłam na niczym skupić. Po zajęciach wybrałam się z dziewczynami na zakupy. Zbliżały się święta, więc postanowiłyśmy rozejrzeć się za prezentami dla najbliższych. Wsiadłyśmy w pierwszy autobus i dotarłyśmy nim do centrum Nowego Yorku.
— Renesmee? — usłyszałam głos Kylie. Spojrzałam w jej kierunku i zrobiłam pytający wyraz twarzy.
— Jak się czujesz?
— Bywało lepiej — prychnęłam.
Nie miałam już siły rozmawiać na ten temat, który prowadził do tego, że się staczam. Szatynka nie zapytała o nic więcej i razem z Maią pochłonięte zakupami ruszyły przodem. Ja zostałam w tyle. Potrzebowałam ciszy, żeby wszystko sobie przemyśleć.
Ulice były dzisiaj bardzo zatłoczone. Czasami trudno było się gdzieś przepchać. Mnóstwo turystów zwiedzało dzisiaj okolice, przez co było jeszcze ciężej dostać się do kas. Kolejki były kilometrowe.
W ciszy zwiedziłyśmy kilka sklepów z akcesoriami i wybrałyśmy kilka drobiazgów. Kupiłam ozdobny wieszak dla mamy, a dla taty zawieszkę na kluczyki. Nie w sosie wróciłam do akademika i od razu rzuciłam się na łóżko. Dziewczyny spojrzały na mnie przejętym wzrokiem, a ja opatuliłam się kołdrą i pochłonęłam swoimi myślami. Stałam się taka jak wtedy kiedy to wszystko się zaczęło. Z powrotem zamknęłam się w sobie.
— Robimy pidżamową imprezę — wyskoczyła po chwili Kylie, zadowolona ze swojej decyzji. Jej radosna aura unosiła się po całym mieszkaniu.
— Nie będę wam przeszkadzać — powiedziałam. — Przenocuję w hotelu.
— Renesmee... — westchnęła cicho Maia.
— Pobawisz się i zapomnisz... Choć na chwilę. Wiem, że jest ciężko, ale odcinanie się od świata, niczego nie załatwi. Proszę, daj sobie pomóc — Usiadła koło mnie i potarła delikatnie moje plecy. Miała rację. Muszę być silna. Jego nie ma. Zabrali go.
— Dobrze niech będzie — powiedziałam, a Kylie klasnęła w obie dłonie.
— Wracasz do żywych, Estebes.
***
Gdy wybiła dwudziesta pierwsza w progu zjawił się Oliver, ale i Niall. Gdyby chciał coś złego zrobić, już dawno by to zrobił. Starałam się nie bać w jego obecności. Sprawiał osobę miłą. Wydawał się nie groźny.
— Cześć — przywitał się blondyn, spoglądając na mnie ze współczującym wzrokiem. Domyśliłam się, że chodziło o sytuację z rana.
— Cześć — odpowiedziałam, a chłopak cmoknął mnie w policzek.
— Jest okey? — wyszeptał mi do ucha, a ja przytaknęłam.
Chłopak odsunął się ode mnie i ostatni raz na mnie spojrzał, po czym wszedł do środka. Usiadł koło Kylie , a Maia włączyła " Uprowadzoną".
Usiadłam na podłodze i zamyślona oparłam głowę o nogi blondyna. Były ciepłe, więc nagrzewały mnie od tyłu.
Zauważyłam, że brunetka jest wtulona w jego tors. Uśmiechnęłam się do chłopaka. Zrozumiał o co chodzi, więc odwzajemnił uśmiech.
W połowie filmu wyszedł odebrać telefon. Kylie już słodko chrapała, więc położył ją na łóżku i przykrył kocem. Maia spała oparta o Olivera, natomiast ja w skupieniu oglądałam film. Uprowadzona... Taka jak ja. Wszystko znowu powracało. Wytarłam pierwszą spływającą łzę i gdy wrócił Horan udawałam, że nic się nie wydarzyło.
— Możemy porozmawiać? — zapytał.
Miał poważny wyraz twarzy. Poprosił, abym z nim wyszła. Założyłam kurtkę i powędrowałam z blondynem na dziedziniec szkolny. Oparł się o murek i zapalił jednego papierosa.
— Chcesz? — zapytał.
Nigdy nie paliłam jednak wyciągnęłam jednego szluga. Chłopak zapalił mi końcówkę, a ja zaciągnęłam się dymem. Cicho zakaszlałam. Nie potrafiłam tego robić, więc musiałam coś zrobić nie tak. Wyrzuciłam papierosa, na co chłopak się zaśmiał, jednak chwilę później spoważniał.
— Louis... — zaczął, a po moim ciele przeszły dreszcze.
— Nie, nie chcę o nim rozmawiać — powiedziałam i miałam wracać, jednak chłopak złapał mnie za nadgarstki i przyciągnął z powrotem.
— Louis próbował popełnić samobójstwo.



Jest kilka spraw. Po pierwsze rozdział jest niesprawdzony. Nie mam laptopa, gdyż jest oddany do naprawy i piszę na telefonie. Nie mogę też komentować, gdyż na nie których blogach czytanych na telefonie tak mam. 

Następna sprawa. Pojutrze wyjeżdżam u wracam prawdopodobnie w środę. Rozdział pojawi się dopiero po wyjeździe.
No i mamy nowy szablon. Dziękuję za niego Pauli z 18th-street-jbff.blogspot.com. Prawdopodobnie zostanie już do końca opowiadania. 
Do 30.
Enjoy :*

poniedziałek, 13 lipca 2015

Chapter twenty-eight


 On wrócił - pomyślałam i oparłam się o umywalkę w łazience na pierwszym piętrze. Jego obraz cały czas widniał mi przed oczami. Zapamiętałam jego podpuchnięto oczy i lekko potargane włosy, a na sobie miał czarne spodnie i biały t-shirt, z nieznanym mi nadrukiem. 
Odgarnęłam do tyłu blond kosmyki i kucnęłam, opierając się o ścianę. Miałam być silna, ale gdy wiem, że tu jest nie potrafię. Dlaczego on mi to robi? Wróciłam. Pragnęłam zacząć wszystko od początku, ale on mi to uniemożliwiał. Sprawia, że się go boję. Mój koszmar powrócił. Podjęłam złą decyzję. Wyjęłam z kieszeni telefon i miałam wybrać numer do Harry'ego, lecz dźwięk otwieranych drzwi uniemożliwił mi to. Podskoczyłam ze strachu, a telefon upadł na ziemię. Zauważyłam potłuczoną szybkę. Osoba weszła do środka. Oliver.
- Trzymasz się jakoś? - zapytał i opatulił mnie swoimi ramionami. Wtuliłam się w jego ciepły tors i napawałam się jego nowym zapachem. Nie wiem dlaczego, ale przy nim potrafiłam się uspokoić. Szybko wyplątałam się z jego rąk i schowałam twarz w dłoniach.
- Boję się - wyszeptałam i wybiegłam z łazienki i usiadłam na pobliskiej ławce. 
- Nie zrobi ci nic. Wrócisz ze mną na lekcję? - zapytał brunet i wyciągnął w moją stronę dłoń. Uchwyciłam jej część i podążyłam za chłopakiem do sali. Przekroczyłam jej próg i od razu złapałam z nim kontakt wzrokowy. Nie śmiał się, nie uśmiechał. Jego twarz nie wyrażała nic.
- Chodź. Usiądziesz ze mną. - Oliver wyszeptał mi do ucha, a ja zajęłam obok niego miejsce w ławce. Cały wykład udawałam przed sobą, że go tu nie ma, ale on był. Czułam na sobie jego wzrok, ale gdy spoglądałam w jego kierunku, on na mnie nie patrzył. Może sobie po sobie coś wymyśliłam, ale to przez to, że nie działał dobrze na moją psychikę. Czy już zawsze będę się tak czuła w jego obecności. Teraz widać jakie krzywdy mi wyrządził i ile ran pozostawił na mojej osobie. Gdy usłyszałam dźwięk dzwonka od razu wybiegłam z sali, nie zwarzając na krzyki przyjaciół. Musiałam być sama. Wyszłam na zewnątrz i schowałam się pod ogromną wierzbą, nieopodal budynku szkoły. Oparłam się o silną korę i napawałam się zimnym powietrzem, srogiej zimy. Dawała mi siłę, której teraz potrzebowałam, tak jak wtedy, kiedy bił mnie, znęcał się nade mną. Przypomniałam sobie kilka scen.

— Wstań — rozkazuje, a ja robię to co mi każe. I tak nie zdołam już uciec. Dokładnie zamknął drzwi w piwnicy. Oparł mnie o ścianę i powoli sunął moją spódnicę, przez co przeszły mnie dreszcze. Szybko pozbył się również moich majtek.
— Pierwszy raz? — pyta, a ja od razu kiwam głowę,
— To dobrze przynajmniej zapamiętasz, że był to najgorszy raz.

- Mała suko przypominam o jutrze. - warknął po jakimś czasie do słuchawki, a ja lekko zadygotałam i przyjęłam prostą postawę.
- Odezwij się kurwa! - krzyknął do słuchawki. Czułam satysfakcję, z tego że się wkurzył. Szkoda, że na żywo nie jestem tak odważna. - pomyślałam i cicho westchnęłam.
- Ja-ja pamiętam. - za jąkałam się i poczułam ulgę, gdy ton jego głosu zmienił się o kilka decybeli. 

Wytarłam łzy, które towarzyszyły mi przy wspomnieniach. Nie miłych wspomnieniach, które odebrały mi część mojego życia i zawładnęły nim na jakiś czas. Oparłam wierzch głowy o korę i oplotłam się rękoma, czując chłód, który przeszedł przez moje ciało, powodując dreszcze. Zatrzęsłam się lekko i zamknęłam delikatnie oczy, by nie myśleć o zimnie.
- Idź lepiej do szkoły. Przeziębisz się - usłyszałam nad sobą czyjś głos. Podniosłam głowę i ujrzałam jego.
- Zostaw mnie - powiedziałam i podniosłam się do pozycji stojącej. Miałam wrażenie, że zaraz mnie uderzy, ale tak się nie stało.
Naparłam bardziej na drzewo. Mój oddech stał się nie równy.
- Chciałem przeprosić, Renesmee - powiedział, a ja spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem. On udaje. Zaraz pewnie wybuchnie. To niemożliwe, żeby przyszedł tu tylko przeprosić. Niemożliwe.
Podszedł bliżej mnie.
- Nie zbliżaj się - warknęłam i wybuchłam nie pohamowanym płaczem i uciekłam z miejsca. Nie mogłam dać się znów oszukać. Dalej się go bałam i nic tego nie zmieni. Sam do tego doprowadził.
- Renesmee, zaczekaj - krzyknął, ale ja nie dawałam za wygraną i biegłam przed siebie. Słyszałam, że on też za mną biegnie, więc przyspieszyłam. Przez potknięcie upadłam, przez co dałam rywalowi się dogonić.
- Nie rób mi nic, proszę - spojrzał na mnie i sam się rozpłakał. 
Już nic z tego nie rozumiałam. Zauważyłam policję, która podeszła do Louisa i go zgarnęła.
- Czas wracać - powiedzieli, a Louis nie stawiał oporów. Spojrzał na mnie ostatni raz i wsiadł do samochodu z komisarzami.
- Renesmee - usłyszałam głos Olivera.
Podał mi rękę i podał wstać.
- Nic ci nie zrobił? - zapytał, a ja pokiwałam przecząco głową. Spojrzałam w miejsce, gdzie stał samochód, ale już go nie było. Wszystko to co się dzisiaj wydarzyło, nie umiem tego wyjaśnić. On... nie zachowywał się tak. Czy on naprawdę płakał, czy tylko udawał. Co by się nie działo, nie mogę mieć już z nim nic wspólnego. Nie po tym wszystkim, co mi kiedyś zrobił.
- Chodźmy do środka. Zimno tu. - zaproponowałam i oboje poszliśmy na drugą lekcję. 

Jak tam po weekendzie? Wakacje lecą strasznie szybko. Co myślicie o panie Tomlinsonie?
Piszcie w komentarzach i do CZWARTKU.
Kocham was :)




czwartek, 9 lipca 2015

Chapter twenty-seven


W tamtej chwili promieniowałam szczęściem. Gdy odkleiłam się od Mai, od razu rzuciłam się na pozostałych znajomych. Oboje opatulili mnie swoimi ramionami i nie chcieli ich ode
 mnie oderwać.
- Tęskniłam za wami - wyszeptałam im do uszu, po czym się od nich odkleiłam. - Chodź do samochodu. Wszyscy już na ciebie czekają - powiedziała Kylie i pociągnęła mnie za rękę, kierując w stronę czerwonego vana.

***

Jakiś czas później znaleźliśmy się pod szkołą. Poproszona przez Olivera na rozmowę od razu się zgodziłam, choć domyślałam się jaki temat będzie poruszony. Zaprosił mnie do swojego mieszkania, gdzie na stoliku czekały na nas dwie gorące herbaty. Usiadłam na przeciwko niego i złapałam w dwie dłonie szklankę, by móc się nagrzać.
- Dlaczego wyjechałaś? - Postawił sprawę jasno. Oderwałam się od napoju, by oprzeć się o skórzaną kanapę w pokoju chłopaka.
- Musiałam Oliver. - W moich oczach zebrało się tony łez. Koszmar wracał, ale wiedziałam, że muszę być silna. Tyle czasu spędzonych na przemyśleniach, nie może zepsuć mojego nowego rozdziału w życiu. Muszę o tym jak najszybciej zapomnieć.
- Czy ktoś powie mi do cholery co tu jest grane? - warknął Oliver i wstał z miejsca. Nie panował nad sobą. 
- Zniknęłaś ty, Kylie i Niall. A Louis jest w więzieniu. Co z wami nie tak? Skoro go już nie było to po co uciekałaś co? Jesteś tchórzem, Renesmee. Nie dałaś nawet znaku życia.
Widać, że mu ulżyło, gdy wydusił to wszystko z siebie. W końcu mógł odetchnąć z ulgą. Nie wiadomo ile to trzymał w sobie, ale to nie dawało mu spokoju. 
- Oliver uspokój się - powiedziałam szeptem, a on zrobił o co poprosiłam. Usiadł na przeciwko mnie i odwrócił ode mnie wzrok. Nie nawidził mnie. Tak mi się wydaje.
- Louis'owi udało się uciec z więzienia. Porwał mnie. - Spojrzał na mnie przejętym wzrokiem. Widziałam w jego oczach, że jest mu głupio.
- Gdzie jest teraz?
- W więzieniu. Z powrotem go zamknęli - powiedziałam, a Oliver podszedł do mnie i mocno mnie do siebie przytulił.
- Przepraszam, Renesmee. Poniosło mnie.
- Nic się nie stało. Skąd mogłeś wiedzieć. - Spojrzałam mu w oczy, a on się do mnie uśmiechnął. 
- Wybaczysz mi?
- Już to zrobiłam Oliver. 
- Co z Niallem? - zapytałam z ciekawości, po chwili ciszy, którą sami wywołaliśmy.
- Chodzi do szkoły. Zmienił się. 
Ciekawe jak Kylie się czuje. Pożegnałam się z Oliverem, by szybko znaleźć się w swoim pokoju. Byłam ciekawa Kylie. Dziewczyna promieniała szczęściem, gdy weszłam do pokoju. Niall też tam był. Zamknęłam drzwi i na jego widok, schowałam się w drugim kącie. Strach wrócił, tam szybko. Teraz zastanawiam sie, czy powrót był dobrą decyzją.
- Renesmee? - usłyszałam głos Niall'a, gdy zauważył mój strach, pożegnał się z Kylie i opuścił pokój. Odetchnęłam z ulgą.
- Co on tu robił? - zapytałam, a przyjaciółka usiadła na łóżku.
- Jest przyjacielem, Renesmee. Nie zrobił mi nic. Przetrzymywał mnie i w tym czasie znaleźliśmy wspólny język - powiedziała, a ja zrobiłam zdziwioną minę.
- Niall nie jest taki jak Louis. Uwierz mi. Nie zrobi ci krzywdy - powiedziała, uspakajającym tonem, a ja zajęłam miejsce obok niej. Było już późno, więc obie szykowałyśmy się do spania. Maia wróciłam dopiero jak spałyśmy. Dużo się zmieniło. Zbyt dużo.

***

Przez tydzień zdążyłam już trochę przywyknąć  do nowej sytuacji. Codziennie spotykaliśmy się w czwórkę i pół dnia spędzaliśmy na wykładach, a wieczorami zakuwaliśmy do testów.
Zaczesałam włosy w kucyka i nałożyłam różowy błuszczyk na usta, przyglądając się efektowi po drugiej stronie lustra. Zadowolona skierowałam się do windy, gdzie czekała reszta znajomych.
— Cześć wszystkim — przywitałam ich zbiorowym przytulasem i wszyscy wsiedliśmy do windy. Zjechaliśmy na pierwsze piętro i skierowaliśmy się do sali, gdzie czekała na nas pani profesor z Irlandii. Zasiedliśmy w oddzielnych ławkach i czekaliśmy aż wybije punkt dziesiąta, by zacząć zajęcia. Kobieta na chwilę opuściła gabinet. Zauważyłam, że poza salą znajduje się funkcjonariusz policji, który teraz zamieniał dialog z niewysoką brunetką od biologii.
— Wiecie co tu robi policja? — zapytała Kylie, a wszyscy chórkiem odpowiedzieliśmy zbiorowe "nie". Gdy kobieta wróciła do środka, mój wzrok powędrował w stronę uchylonych drzwi. Może mam zwidy, ale mogłabym przysiąc, że widziałam Louisa. Dziwne.
Czułam, ż mój strach powraca i nie myliłam się. Po paru minutach do środka wszedł Tomlinson. Moje serce od razu przyspieszyło. Bałam się, że zaraz wybuchnę płaczem.
— Nie pozwolę cię skrzywdzić — wyszeptał Oliver, a ja wybiegłam z sali.


I mamy kolejny rozdział. Jak się podoba? Szkoda, że tak mało was teraz komentuje. :( Tak jak mówiłam wrócił Louis. Zmienił się? Wszystko w następnych rozdziałach. No i wrócił Oliver. :)
Enjoy xx

poniedziałek, 6 lipca 2015

Chapter twenty-six


Zapięłam suwak od kurtki i złapałam za rączkę biało-czarnej walizki, spoglądając z ukradka na rodziców. Nie byli zadowoleni, że znowu tam wracam, jednak musiałam od tego wszystkiego uciec. Myśli zaczęły mnie już przygnębiać,a samotność irytować.
— Jesteś zdecydowana? — zapytała rodzicielka, owijając moją szyję ciepłym bawełnianym szalikiem. Spojrzałam na nią przelotnym spojrziem, po czym odwróciłam wzrok, by nie musieć spoglądać na jej zmartwioną minę. To jasne, że się o mnie bała, ale nie mogę żyć wiecznie w klatce. Odepchnęłam jej ręce, a ta wręczyła mi czapkę z frendzlami, do pary własnej roboty.
— Już podjęłam decyzję, mamo — wyszeptałam, a kobieta opuściła ręce w bezradności.
— Boję się o ciebie — wyszeptała i rzuciła się w moim kierunku, mocno wtulając w zewnętrzną stronę puchowej kurtki.
— Uważaj na siebie. Proszę.
— Dobrze mamo — ucałowałam ją w skroń, a kobieta niepewnie się ode mnie odsunęła. Złapałyśmy szybko ze sobą kontakt wzrokowy. Na myśl o rozstaniu z oczu wypłynęły mi pojedyncze łzy. Wahałam się do ostatniej chwili. Ze względu na mamę. Ojciec wyjechał do pracy w Niemczech. Jest tu zupełnie sama...
Poczułam wibracje w tylnej kieszeni czarnych spodni. To Harry.
— Pospiesz się. Zaraz masz samolot — usłyszałam po drugiej stronie słuchawki.
— Dobrze. Już schodzę — powiedzałam szybko i rozłączyłam się by ostatni raz spojrzeć na przybraną matkę.
— Do widzenia mamo.
Pomachałam jej i szybko zniknęłam za drzwiami. Nie miałam ochoty dłużej oglądać jej zapłakanej twarzy. Zbyt dużo w życiu uroniłam łez, by po raz kolejny całkowicie się rozkleić.



Harry czekał już na mnie za kierownicą. Wsiadłam na miejsce pasażera, a Lokowany nie czekając chwili dłużej odpalił silnik i skręcił do miasta w kierunku lotniska. Naparłam plecami na siedzenie. Harry nucił coś pod nosem. Nurtowała mnie ta ciągła cisza.
— Harry? 
— Coś się stało mała? — zerknął na mnie z ukosa, po czym powrócił wzrokiem na drogę. 
—Nie. Po prostu... Dziękuję za wszystko co dla mnie zrobiłeś. Gdyby nie ty, nie wiem czy udało mi się stanąć znowu na nogi. Dziękuję.
Zauważyłam jak się pod nosem uśmiecha, jednak nic nie odpowiedział. W ciszy dojechaliśmy na lotnisko. Za dosłownie kilka minut miałam samolot, więc nie czekając chwili dłużej, pobiegłam w stronę bagażnika, wyrzucając z niego wszystkie bagaże. Złapałam za ich uchwyty i już miałam kierować się do wejścia, kiedy zatrzymał mnie Harry.
— Poczekaj. Nie pożegnałem się — wyszeptał, a ja rzuciłam się mu na szyję. Z trudem powstrzymywałam narastające we mnie łzy.
— Gdybym tylko mógł chronił bym cię całe wieki, Renesmee. Będę tęsknił. 
Zauważyłam jego cichy szloch. Zamoczył mi prawie cały rękaw kurtki, ale to nie było teraz istotne. Odegrał ważną rolę w moim życiu. Bardzo się do niego przywiązałam. A teraz? Muszę się z jim żegnać.
— Ja też, Harry.
— Co ty też? — zapytał chłopak, odrywając się ode mnie.
— Też będę za tobą tęsknić.
Usłyszałam w głośnikach, że mój samolot zaraz oodlatuje. Spojrzałam na Harry'ego. Próbował być silny, ale nie do końca mu się to udawało.
— Gdyby coś się działo, natychmiast dzwoń. Dobrze? 
Pokiwałam głową na wznak i pomachałam mu na pożegnanie. Skierowałam się w stronę samolotu. Z bólem w sercu, pożgenałam się z domem. Samolot ruszył. W tym czasie, ucięłam sobie krótką drzemkę. Musiałam odetchnąć. Od tego wszystkiego. Od życia. Złapałam głęboki oddech i przymknęłam lekko powieki, szybko zapadając w mocny sen.

***
Przebudziłam się kilka godzin później, obudzona przez stewardessę.
— Już jesteśmy — pounformowała mnie, a ja zerwałam się na równe nogi i ustawiłam się w kolejce po bagaże.
— Renesmee — usłyszałam wyczyrywane imię i podeszłam by zabrać manatki. Pociągnęłam je za sobą i skierowałam w steonę wyjścia. Nie wierzyłam własnym oczom, gdy ujrzałam ich wszystkich w komplecie. Cała teójka stała przede mną w radosnych nasteojach, a gdy mnie ujrzeli, rzucili się w moim kierunku.
— Witaj na starych bagnach — usłyszałam głos Mai, która od razu rzuciła się w moim kierunku.

Hej, witam w kolejnym rozdziale. Minęło sporo czasu, bo ponad dwa tygodnie. Nie wiedziałam w ogólne co mam napisać, ale teraz już biorę się do roboty i kolejny postaram się dodać jeszcze w tym tygodniu. Louis jeszcze się pojawi w tym opowiadaniu. Możliwe, że w następnym rozdziale. Czekam na wasze opinie. Iiii dostałam się do liceum, którego chciałam, na mat-fiz-ang... :) Jeeej :))))
Dobra nie przedłużam. Do... niedługo. :P