niedziela, 21 czerwca 2015

Chapter twenty-five


Dwa miesiące próbowałam pozbierać się z koszmaru, który mnie spotkał. Każdej nocy widziałam jego, i tylko jego. Czasem z nożem, innym razem gdy mnie dotykał. Przez ten cały czas nie kontaktowałam się z nikim. Byłam zamknięta w swoich czterech ścianach i płakałam. To jedynie dawało mi szczęście płacz. Dużo schudłam, jednak nie czułam się inaczej. Dostałam też ochronę, którą został Harry.Stał się jedyną osobą, z którą mogłam szczerze porozmawiać. Rodziców się wstydziłam. Nie potrafiłam im spojrzeć w oczy, po tym co się stało, a oni mimo wielkich oporów, zgodzili się na to. Nie naciskają na mnie, a zamiast tego czekają na ten odpowiedni moment, kiedy zdołam się przełamać i wyżalić się w ich ramionach.
Ktoś zastukał do drzwi. Oderwałam się szybko od poduszki i zdenerwowana czekałam, aż drzwi się uchylą i zobaczę przybysza. Postać złapała za klamkę i wtargnęła do mojego pokoju, z tacą pełną jedzenia.
— Wejdź Harry — powiedziałam, gdyż czekał na moją odpowiednią reakcję. Nigdy nie wchodził głębiej, gdy tego nie chciałam. Zgadzał się z moją wolą i nie pozwalał jej zagłuszyć.
Lokowany wszedł do środka, stawiając tacę na szafce nocnej, nieopodal łóżka.
— Już lepiej się czujesz? — zapytał. Poczułam jak łóżko się pode mną ugina, a Harry siada na wprost, nie odrywając ode mnie swojego wzroku. Spojrzałam na niego. Nawet nie poczułam jak krople wysunęły się z pod moich powiek i zalały w całości moje policzki.
— Nadal boję się, że zaraz tu wtargnie i coś mi zrobi. Czuję wielki strach przed nim. Codziennie wodzę go. Ma złudzenie, że on tu jest i zaraz mi coś zrobi. Ja tak dłużej nie mogę. — mówiłam zrozpaczona. — Zabierz to ode mnie. Nie wytrzyma tego dłużej.
Chłopak przytulił mnie do siebie, tak że byłam wtulona do jego piersi. Długo musiałam akceptować, jego pobyt tutaj. Bałam się każdej osoby
 Nawet moich rodziców.
— On ci już nic nie zrobi Renesmee. Nie pozwolę na to — wyszeptał wprost do mojego ucha. — Jest w więzieniu. Nie ucieknie, maluchu. — Wytarł z mojego policzka, spadającą z mojego policzka.
— Zostawisz mnie samą? — zapytałam, a chłopak od razu zerwał się na równe nogi
i skierował się w stronę wyjścia.
— Zjedz obiad. Niedługo wrócę po tacę.
Zniknął za drzwiami, a ja spojrzałam na potrawę, którą zawsze lubiłam jako dziecko. Uwielbiałam opiekane ziemniaczki. Od dwóch miesięcy mama stara się je robić przynajmniej raz w tygodniu, jednak ani razu jeszcze ich nie tknęłam.
Złapałam kęs pokarmu i szybko przełknęłam. Nie miałam ochoty na jedzenie, jednak mój żołądek od dłuższego czas zaczął się buntować.
Zjadłam migiem. Harry wszedł w momencie, kiedy kończyłam jedzenie.
— Cieszę się, że w końcu zjadłaś — powiedział z uśmiechem na twarzy i zabrał ode mnie pusty talerz.
— Dzwonili ze szkoły. — Zerwałam się i usiadłam po turecku.
— Pytali się czy chcesz wrócić. Inaczej będą musieli cię wykreślić.
Spojrzał na mnie pełnym optymizmu wzrokiem. Złapałam z nim kontakt wzrokowy, jednak szybko go przeniosłam na rodziców, szperających w kuchni. Poczułam pustkę w środku. Tak bardzo mi ich brakowało. Dopiero teraz to poczułam.
— Dali ci miesiąc na decyzję — dodał.
— Oni wiedzą?
Pokiwał głową. Zrobiło mi się niedobrze na myśl o tym. Wszyscy mi pewnie współczują, a ja nie chcę tego.
— Tylko nauczyciele. Uczniowie nie mają o niczym pojęcia.
— A Oliver?
— Nie. Tylko Kylie.
— Dobrze. Będę musiała z nim porozmawiać.
Harry posłał mi ciepły uśmiech i już miał wychodzić, jednak go zatrzymałam.
— Wrócę. Ale za jakiś czas. Potrzebuje kilka dni, na przezwyczajenie się do nowej sytuacji.
— Cieszę się, że w końcu odżyjesz na nowo, Rey. — powiedział, a ja się uśmiechnęłam. Nadal jednak miałam utkwiony wzrok w stronę rodziców.
Pracowali mad czymś. Czasem zerkali w moją stronę, przez co zrobiło mi się lżej na sercu.
— Zawołasz ich? — zapytałam.
Na początku nie zrozumiał mojego zapytania, jednak po chwili zniknął za drzwiami. Widziałam jak woła rodziców, a tata wybuchł nie pohamowanym płaczem. Kierują się w stronę moich drzwi i lecą oboje w moim kierunku.
— Córeczko — wyszeptał mi do ucha i przytulił mnie do siebie, a mam mu zawtórowała.
— Kochanie, tęskniliśmy.
— Ja też za wami tęskniłam.

Trochę późno, ale w końcu mamy kolejny rozdział.
Czytasz=komentujesz
Do następnego. :****

wtorek, 9 czerwca 2015

Chapter twenty-four




Strach obleciał moje ciało. Chciałam tylko umrzeć. Nic więcej. teraz nie pragnęłam. Miałam dość Tomlinsona. Ciągłego bólu w sobie. Chciałabym odejść i nigdy więcej go nie spotkać. Nigdy. Gdy Lottie posłała mi przelotne spojrzenie, zwinęłam się w kłębek i usadowiłam na kanapie w salonie. Wiedziałam jaki los nas czeka. Blondynka nie odpuści. Jest bardzo odważna jak na swój wiek.
- Ty kretynie - wyskoczyła na niego z pięściami, gdy ten przekroczył próg mieszkania. Zdezorientowany spojrzał w moją osobę i złapał ze mną kontakt wzrokowy. Już wiedział, że jego siostra wie.
- Ty głupia szmato! - warknął w moją stronę. Lottie nie wahała się długo. Przyłożyła bratu prawym sierpowym. Tomlinson odskoczył na bok. Jego twarz przybrała inny wyraz twarzy, niż przed chwilą. Cały się palił, ze złości.
Podbiegł do mnie, odpychając Lottie na bok. Nie bał się siostry. Nie wróżyło to nic dobrego. Nadal miałam nadzieję, że jakoś na niego wpłynie, ale tak się nie stało. Podciągnął mnie za bluzkę i rzucił na szklany stół, który niemal natychmiast się potłukł. Widziałam jak dużo krwi ze mnie wypływa. Zaczęłam ryczeć jak dziecko. Lottie podbiegła do mojej osoby i złapała za moją dłoń.
- Zostaw ją. Jest nic nie wartą idiotką - warknął. Dziewczyna jednak nie ustępowała. Widząc to, rozwścieczony Tomlinson podniósł blondynkę i postawił na ziemię. Uderzył ją mocno w policzek, na co dziewczyna zapiszczała.
- Będziesz się słuchała jak do ciebie mówię, jasne?
Dziewczyna nic nie odpowiedziała. Louis ponownie ją przycisnął i przestraszona dziewczyna wyszeptała mu ledwie słyszalne'tak'.
- Dobrze. A więc zniknij Lottie. Nic nie widziałaś, rozumiemy się?
Tym razem szybko odpowiedziała. Nie sądziłam, że mnie zostawi, jednak ona odeszła. Opuściła dom szybciej niż do niego przyszła. Zostawiła mnie tutaj, sam na sam z potworem.
- Myślałaś, że ujdzie ci to płazem?- zapytał, a ja wlepiłam wzrok w sufit.
- Odpowiedz, do jasnej anielki - warknął, na co podskoczyłam do góry.
- Nie, Louis.
- Dobrze. Nawet bardzo dobrze.- Podrapał się po podbródku. Dosyć długo rozmyślał. Natomiast ból był coraz bardziej, nie do zniesienia. Cały czas leżałam w szkle. Louis na chwilę zniknął. Wtedy miałam czas, żeby pomyśleć. Może to już mój czas, na tym świecie? Tylko dlaczego, Bóg skazał mnie na taki los?
Nim się obejrzałam Tomlinson był z powrotem. Miał w ręku bicz. Zaczęłam się odsuwać do tyłu, jednak wpijające szkło, uniemożliwiło mi dalszą ucieczkę.
- Odwróć się! - nakazał, zbijając mnie z tropu. Widział w jakim jestem stanie. Wiedział, że nie dam rady, jednak on jest taki i nigdy się nie zmieni. Spróbowałam się przekręcić, jednak bez skutku. Widząc to, zaśmiał się pod nosem i sam pomógł mi się przekręcić. Czułam jak wszystko mnie piecze. Zawyłam z bólu, gdy usadowił mnie na 'pieska' i ściągnął do połowy spodnie.
- Nie krzycz, to potrwa to krócej.
Pokiwałam głową. Minęła minuta, zanim zadał pierwszy cios. Krzyknęłam. Wszystko mnie piekło, więc mój odruch był usprawiedliwiony. Nie dla niego. Obiecał, że będzie mocniej, więc za kolejnym razem, strzelił z podwojoną siłą. Wykrzywiłam się w łuku, jednak nie wydobyłam z siebie ani dźwięku. Czułam coraz mniejszy ból. Czy tak właśnie umrę? Ostatni raz był lżejszy, bo byłam grzeczna. Szumiało mi w uszach, świat kręcił mi się przed oczami, jednak usłyszałam wycie syren policyjnych.
- Cholera.
Louis rzucił biczem o ziemię i nerwowo kręcił się po mieszkaniu. Spojrzał na mnie jakby chciał mnie zabić wzrokiem.
- Proszę otworzyć, albo wywarzymy drzwi! - usłyszałam krzyk policjanta.
- Wszystko przez ciebie - wysyczał w moją stronę Tomlinson i w tym samym czasie, drzwi poszły z hukiem. Z oddali usłyszałam piskliwy głos Lottie. Niebieskooka podbiegła do mnie i ubrała mnie. Przejechała przed tym po moich ranach, ale widząc je od razu się wzdrygnęła. Louisa skuli w kajdanki. Jeszcze takiego go nie widziałam. Bał się. Szarpał się z policjantami, ale oni dali sobie z nim radę. Jeden z nich wyprowadził chłopaka, a drugi do mnie podszedł.
- Karetka już w drodze, nie zasypiaj.
Na słowo 'zasypiaj' nagle zrobiłam się strasznie senna. Próbowałam walczyć z moimi powiekami, ale nie dałam rady. Pamiętam jak upadałam, a potem zastałam ciemność.

Hej. Witam w 24. Jak się podoba? Czekam na wasze opinie. Wysokich średnich!
Do następnego.
Ola ^-^
Dziękuję za poprzednie komentarze i ponad 23 tys. wejść. Kocham was <3

czwartek, 4 czerwca 2015

Chapter twenty-three


Minęły trzy dni, odkąd Lottie przyszła po raz kolejny. Tym razem też jej nie powiedział am nie potrafiłam. Próbowałam ukrywać to w sobie, jednak nie wiem ile jeszcze dam radę to znieść. To jest potwór, nie człowiek. Przepraszał mnie, ale już wiem dlaczego. Chciał ze mną tylko to zrobić. Chciał, żebym mu uległa. Teraz przychodzi i robi to regularnie. Coraz mniej boli, jednak to powinno być przyjemnością, ale u mnie tak nigdy nie będzie. Zbyt dużo cierliałam, przez jego przyjemności. Nie wiem, czy kiedykolwiek zdołam jeszcze komuś zaufać.
Słyszę zgrzyt otwieranych drzwi. Teraz trzyma mnie w piwnicy, a gdy Lottie przychodzi zawsze mnie wypuszcza. Stara się nie wzbudzać podejrzeń.
— Wychodzę. Lottie będzie za nie długo.
— krzyczy i namiętnym krokiem podchodzi w moją stronę. Szybko zrywam się na równe nogi i staję z nim twarzą w twarz. Nie odzywa się, jednak szybko mnie do siebie przyciąga i wpija się w moje usta. Odpycham go od siebie. Zaczyna się śmiać.
— Są moje. Tak jak twoje piersi. — mocno je ściska i przyciska mnie do ściany. — Twoja kobiecości też jest moja — mówiąc to przejeżdża po niej i delikatnie ją ściska. — Jesteś cała moja Renesmee. Więc nie fikaj, bo będzie z tobą źle — szepcze mi do ucha.

Jestem zdenerwowana. Chcę wybuchnąć, ale jest tu on i panują nade mną. Ma nademną kontrolę jak nigdy.
— Idź na górę i czekaj na Lottie. Jeden numer, a oderżnę ci ten łeb.
Kiwam głową i w szybkim tempie kieruje się wprost na górę. Siadam na na kanapie tak jak zawsze. Louis nie odrywając ode mnie wzroku, łapie za kluczyki i posyła mi podejrzliwe spojrzenie.
— Nie kombinuj — mówi, zamykając szczelnie za sobą drzwi. Tupoczą nogami po podłodze. Musiał am czekać pół godziny, zanim Lottie pojawiła się w progu mieszkania. Przywitała mnie promiennym uśmiechem o wtuliła mocno do swojej piersi.
— Zbladłaś — mówi, zamiast się przywitać. Faktycznie mój prganizm coraz gorzej znosi ból zadany przez Tomlinsona.
— To nic — szepczę. Wiem, że tym razem też mi nie uwierzy, ale nie mogę wyznać jej prawdy o Louisie.
— Usiądź Renesmee. — prosi.
Kiwam głową i siadam na brzegu kanapy.Dziewczyna opiera się o powierzchnię materacu i patrzy w moim kierunku.
— Nie zniosę dalej tych kłamstw. Czy to Louis? Czy on się nad tobą znęca?
Szybko zaprzeczam, zanim będzie za późno.
— Jeżeli on doprowadził cię do takiego stanu, nie można tego tak zostawić. Powiedz prawdę — nalega. Nie wiem czy jestem gotowa. Boję się Louisa . W każdej chwili może tu przyjść, a wtedy nędę skończona.
— Jest w porządku — szepczę, a ta kiwa prprzecząco głową. Niespodzoewanie dotyka mojej ręki, a ja syczę z bólu.
— Teraz powiesz, że się wywróciłaś, albo spadłaś ze schodów, prawda? Chyba nic ru po mnie.— spuszczam głowę. Chyba już czas, żeby poznała prawdę. Patrzę w jej stronę. Blondynka kieruje się w stronę wyjścia. Szybko zbieram się na odwagę i zanim cokolwiek mówię, biorę głęboki wdech.
— Louis... To on mi to wszystko zrobił.
Staje w momencie, gdy wypowiadam ostatnie zdanie. Widzę jak zaciska mocno ręce w pięści.
— Zabiję tego debila — krzyczy, a drzwi wejściowe się otwierają. W futrynie zauważam blond czuprynę. Tomlinson wrócił.

Krótki, ale w końcu jest. Po za tym, nie umiem pisać długich rozdzoałów.
Rozdział pisany na telefonie, eięc mogą być błędy.
Goodnight <3

poniedziałek, 1 czerwca 2015

Hej


Wiem, że już trochę nie ma rozdziału, ale muszę się szykować do egzaminu kurialnego do bierzmowania i kilku kartkówek i nie dam rady do środy napisać. Po za tym, nie wiem czy nie będę miała zabranego telefonu ze względu na oceny z geografii (kolejna pała super) przez którą mam przerąbane w domu, a muszę walczyć teraz o średnią do liceum, a oceny z geografii i biologii, zależą od mojego 5,0. Mam nadzieję, ze zrozumiecie i poczekacie. Teraz zmykam się uczyć. Trzymajcie się i powodzenia dla was z weaszymi ocenami. Jak tam średnie?
I wszystkiego najlepszego z okazji DNIA DZIECKA!!!!