Przez resztę nocy nie spałam. Zamiast tego pochłonęłam się w swoich myślach. Dopiero teraz zrozumiałam kim się stałam. Zrozumiałam, że robię wszystko to on chce. Nie może tak być. To musi się skończyć. Po prostu musi. - pomyślałam i obróciłam w ręku metalowy przedmiot. Wstałam na zimną posadzkę i skierowałam się w stronę łazienki na drugim końcu korytarza. Z wielką ostrożnością złapałam za klamkę i weszłam do chłodnego pomieszczenia, które coraz bardziej stawało się moim ulubionym miejscem. Miejscem, gdzie zapominam o własnych problemach.
Odwinęłam część rękawa, ukradkiem zerkając na poprzednie rany. Pozostały po nich jedynie małe ślady. Obróciłam przedmiot w drugą stronę i ostrze skierowałam do nadgarstka. Czułam ogromną satysfakcję, z tego że zaraz odczuję ogromną ulgę, jednak jakaś część mnie się ogromnie bała. Jednak ta część była zbyt mała, aby zapobiec krzywdzie, którą sobie wyrządzałam.
Wbiłam ostrze w skórę i syknęłam z bólu.
Odwróciłam na chwilę głowę i zarysowałam ogromną kreskę ciągnącą się od nadgarstka, aż prawie pod sam łokieć.
'Chyba tyle wystarczy' – usłyszałam czyjś głos i odsunęłam od siebie przedmiot, opadając na zimną powierzchnię. Dopiero teraz poczułam jak kręci mi się w głowi. Pospiesznie wstałam, lekko się chwiejąc posprzątałam po sobie podłogę, która była ubadźgana moją krwią. Owinęłam bandażem rękę i skierowałam się z powrotem w stronę łóżka. Zanim się obejrzałam był już ranem i coraz bliżej koszmaru. Przełknęłam głośno ślinę i ułożyłam się pod kołdrą, jedną nogę wysuwając na zewnątrz.
Nie umiem się mu sprzeciwić. Nie umiem skazywać na to moich przyjaciół.
Boję się. Tak bardzo się go boję.
***
Nawet nie zorientowałam się, że zasnęłam. Obudziłam się dopiero, gdy poczułam obecność Olivera i jego przyspieszony oddech. Potrząsał mną przez co niechętnie otworzyłam oczy.
- Witaj księżniczko. - posłał mi ciepły uśmiech, który odwzajemniłam. Dopiero po chwili poczułam nasilający się ból.
Złapałam się za rękę i zobaczyłam cały zakrwawiony bandaż. Schowałam rękę pod pod kołdrę i spojrzałam z powrotem na bruneta.
- Zaraz gdzieś idziesz. - powiedział i puścił mi oczko. Chciałam go wypytać o to co wymyślił, jednak nie dałam rady. Ból był zbyt silny.
Gdy tylko Oliver wyszedł, ruszyłam pędem do kuchni i połknęłam kilka tabletek przeciw bólowych. Przy okazji zmieniłam opatrunek.
Gdy tylko chłopak wrócił kazał mi się przebrać i siłą wyciągnął mnie z pokoju.
- Gdzie idziemy? - zapytałam stając w miejscu i nerwowo wpatrując się w wesołe oczy chłopaka. Widząc,_e nie odpuszczę przystanął i objął mnie w pasie.
- Ona ci pomoże. - powiedział i zaprowadził mnie do jakiegoś gabinetu. Kto mi pomoże i w czym? - pomyślałam.
Gdy weszłam do środka usiadłam wygodnie na krześle, przez dłuższy czas nie puszczając ręki chłopaka.
- Renesmee poznaj panią psycholog Marie Stewart. - powiedział nerwowym tonem. Poczułam jak w moich oczach pojawiają się pojedyncze łzy, który chwilę później wydostają się na powierzchnię, mocząc tym samym moje policzki.
Wstałam z miejsca i ruszyłam biegiem w kierunku drzwi.
- Rene zaczekaj. - usłyszałam krzyk Olivera, jednak nie stanęłam. Jak on mógł mi to zrobić? Przecież mógł mnie od razu do psychiatryka wysłać, żebym totalnie sfiksowała.
Wybiegłam z budynku szkoły i ruszy) am pędem przez zatłoczone ulice. Nie obchodziło mnie gdzie biegnę. Oby jak najdalej stąd.
Po drodze wpadłam na kogo#. Kojarzyłam skądś te loki i mieniące się w świetle księżyca zielone tęczówki, które teraz wlepione były w moją osobę.
- Przepraszam - szepnęłam i próbowałam go wyminąć, lecz złapał mnie za nadgarstek i zaczął gdzieś ciągnąć. Myślami wróciłam do imprezy Tomlinsona. Za wszelką cenę próbowałam sobie przypomieć imię chłopaka, który podrzucił mi karteczkę, lecz bez większych efektów. Gdy zorientowałam się, że jesteśmy w ciemnej uliczce,strach zaczął nade mną górować.
- Zostaw mnie! - krzyknęłam, ale chłopak zatkał mi usta ręką. Spojrzał na mnie troskliwym tonem, takim jak patrzy na mnie Oliver. Poczułam, że mogę mu zaufać. Wiedziałam już, że nie jest groźny. Zacisnęłam usta i przestałam się szarpać. Lokowany chwilę nad czymś myślał i z uwagą przyglądał się za czerwienionemu policzkowi. Lekko musnął go opuszkami palców, ale od razu je zabrał. Przeraził się.
- Jak taka dziewczyna mogła wkopać się w takie bagno- powiedział i rozluźnił uścisk. Czyli on wie - pomyślałam i poczułam spływającą po moim policzku łzę, którą od razu wytarł.
- Nie jest dobrze Renesmee, ale wkrótce będzie lepiej. Nie możesz się załamywać - powiedział, a ja osłupiałam. Skąd on tyle o mnie wie?
Cicho westchnęłam i poczułam ciepłe ramiona, które mnie opatuliły. Nie odepchnęłam go, bo właśnie tego teraz potrzebowałam. Zyskałam nową osobę, której ufam i przy której nic nie muszę udawać. To on jest tą osobą, która wydawała mi się nie istnieć. Pomyliłam się. I to bardzo. - pomyślałam i odruchowo odsunęłam się od chłopaka. Lokowany poprawił skórzaną kurtkę i posłał mi smutny uśmiech.
- Nie daj się. - wyszeptał i zniknął za ścianą, zostawiając mnie zupełnie samą na opustoszałych ulicach Nowego Jorku.
Oplotłam ręce dokookoła ramion. Poczułam chłód, który przeszywał moje ciało. Zrezygnowanoa ruszyłam pustymi uliczkami w stronę internatu.
Dookoła były po rozświetlane latarnie uliczne. Zakręciłam się wokół własnej osi. Czułam się jak w pięknej krainie, odległej od miasta kilkanaście tysiące kilometrów. Byłam szczęśliwa. Wreszcie byłam wolna.
Rozmarzona znalazłam się przed wejściem do budynku. Otworzyłam szerzej drzwi. Światła były już pogaszona, a ja poczułam czyjś dotyk na dłoni, który ciągną mnie z powrotem do wyjścia.
- Kim jesteś? - zapytałam, ale nikt się nie odezwał. Poczułam jedynie zapach dymu, który roznosił się dookoła nas, a zaraz potem pierwszy ogień wydobył się tuż za nami. Prze straszona zaczęłam biec w stronę wyjścia i zobaczyłam, że postać przyszła tu ze mną.
- Twoi przyjaciele za bardzo kombinują, suko. - pociągnął mnie za włosy i pośród latarń ujrzałam rozwścieczoną twarz chłopaka. Jego wzrok rozdzierał mnie od środka. Bałam się, że zaraz stchórzę i zacznę krzyczeć, jednak w ostatniej chwili zdążyłam się powstrzymać.
Przed nami pojawiło się luksusowe czarne auto, które nadal lśniło nowością.
- Wsiadaj - warknął nerwowo oglądając się za siebie. Podjęłam spontaniczną decyzję. Zaczęłam biec
przed siebie, lecz zapomniałam że byłam najwolniejsza w klasie. Chłopak bez większego wysiłku mnie dogonił i z całej siły uderzył pięścią w brzuch. Lekko się zachwiałam, lecz on ustawił mnie w prostej pozycji i jeszcze raz przyłożył, tyle że z podwojoną siłą. Zawyłam z bólu i upadłam na ziemię.
- Suka! - wrzasnął i zmusił mnie abym wsiadła do jego auta. Rzucił mną na miejsce z tyłu i zatrzasnął drzwi, zamykając je na klucz.
Zdenerwowany wsiadł do środka i zajął miejsce kierowcy. Zatrzasnął za sobą drzwi i odjechał z piskiem opon.
- Przepraszam - szepnęłam i próbowałam go wyminąć, lecz złapał mnie za nadgarstek i zaczął gdzieś ciągnąć. Myślami wróciłam do imprezy Tomlinsona. Za wszelką cenę próbowałam sobie przypomieć imię chłopaka, który podrzucił mi karteczkę, lecz bez większych efektów. Gdy zorientowałam się, że jesteśmy w ciemnej uliczce,strach zaczął nade mną górować.
- Zostaw mnie! - krzyknęłam, ale chłopak zatkał mi usta ręką. Spojrzał na mnie troskliwym tonem, takim jak patrzy na mnie Oliver. Poczułam, że mogę mu zaufać. Wiedziałam już, że nie jest groźny. Zacisnęłam usta i przestałam się szarpać. Lokowany chwilę nad czymś myślał i z uwagą przyglądał się za czerwienionemu policzkowi. Lekko musnął go opuszkami palców, ale od razu je zabrał. Przeraził się.
- Jak taka dziewczyna mogła wkopać się w takie bagno- powiedział i rozluźnił uścisk. Czyli on wie - pomyślałam i poczułam spływającą po moim policzku łzę, którą od razu wytarł.
- Nie jest dobrze Renesmee, ale wkrótce będzie lepiej. Nie możesz się załamywać - powiedział, a ja osłupiałam. Skąd on tyle o mnie wie?
Cicho westchnęłam i poczułam ciepłe ramiona, które mnie opatuliły. Nie odepchnęłam go, bo właśnie tego teraz potrzebowałam. Zyskałam nową osobę, której ufam i przy której nic nie muszę udawać. To on jest tą osobą, która wydawała mi się nie istnieć. Pomyliłam się. I to bardzo. - pomyślałam i odruchowo odsunęłam się od chłopaka. Lokowany poprawił skórzaną kurtkę i posłał mi smutny uśmiech.
- Nie daj się. - wyszeptał i zniknął za ścianą, zostawiając mnie zupełnie samą na opustoszałych ulicach Nowego Jorku.
Oplotłam ręce dokookoła ramion. Poczułam chłód, który przeszywał moje ciało. Zrezygnowanoa ruszyłam pustymi uliczkami w stronę internatu.
Dookoła były po rozświetlane latarnie uliczne. Zakręciłam się wokół własnej osi. Czułam się jak w pięknej krainie, odległej od miasta kilkanaście tysiące kilometrów. Byłam szczęśliwa. Wreszcie byłam wolna.
Rozmarzona znalazłam się przed wejściem do budynku. Otworzyłam szerzej drzwi. Światła były już pogaszona, a ja poczułam czyjś dotyk na dłoni, który ciągną mnie z powrotem do wyjścia.
- Kim jesteś? - zapytałam, ale nikt się nie odezwał. Poczułam jedynie zapach dymu, który roznosił się dookoła nas, a zaraz potem pierwszy ogień wydobył się tuż za nami. Prze straszona zaczęłam biec w stronę wyjścia i zobaczyłam, że postać przyszła tu ze mną.
- Twoi przyjaciele za bardzo kombinują, suko. - pociągnął mnie za włosy i pośród latarń ujrzałam rozwścieczoną twarz chłopaka. Jego wzrok rozdzierał mnie od środka. Bałam się, że zaraz stchórzę i zacznę krzyczeć, jednak w ostatniej chwili zdążyłam się powstrzymać.
Przed nami pojawiło się luksusowe czarne auto, które nadal lśniło nowością.
- Wsiadaj - warknął nerwowo oglądając się za siebie. Podjęłam spontaniczną decyzję. Zaczęłam biec
przed siebie, lecz zapomniałam że byłam najwolniejsza w klasie. Chłopak bez większego wysiłku mnie dogonił i z całej siły uderzył pięścią w brzuch. Lekko się zachwiałam, lecz on ustawił mnie w prostej pozycji i jeszcze raz przyłożył, tyle że z podwojoną siłą. Zawyłam z bólu i upadłam na ziemię.
- Suka! - wrzasnął i zmusił mnie abym wsiadła do jego auta. Rzucił mną na miejsce z tyłu i zatrzasnął drzwi, zamykając je na klucz.
Zdenerwowany wsiadł do środka i zajął miejsce kierowcy. Zatrzasnął za sobą drzwi i odjechał z piskiem opon.
No i mamy kolejny post na Incubus. Tak jak wcześniej mówiłam nasz kochany Harry powraca do opowiadania i chyba na razie zostanie. Jak myślicie skąd wie o Renesmee i jej załamaniach ? Może być ten rozdział? Jejkuuuu dołączyło do nas kilku obserwatorów, z czego bardzo się cieszę i witam serdecznie. Komentarze wzrosły do 18 wow :), a wejścia do ponad 6 tys. Koffam was <3 Szkoda, że już szkoła, bo będę dodawać posty tylko raz w tygodniu :( Mam nadzieję, że mimo to zostaniecie ze mną i z opowiadaniem do końca. Udanego weekendu i do piątku :)
Boski ! <3
OdpowiedzUsuńNie wiem jak ja wytrzymam do tego 13, ale muszę dać radę ;)
Nie nie nie nie nie....
OdpowiedzUsuńNie możesz teraz przerwać.... no wiesz!
Rozdział jest *.* tak przepiękny, aż mam ciarki naprawdę xD
Piszesz niesamowicie i ja Ciebie tutaj teraz ładnie proszę by za chwilkę pojawił się kolejny albo od razu kolejne 12 :D
Czekam :)
Życzę duuuużo weny :*
Zapraszam: http://defend-zaynmalik.blogspot.com/
Super rozdzial ;*
OdpowiedzUsuńCzemu teraz przerywasz tak nie wolno... uhh coś mi się zdaje że Hazz ją podgląda na życzenie Oliv ale nie mówi mu wszystkiego :) gratulację zobaczymy jak dlaej się rozwine twój blog
OdpowiedzUsuńCzekam na next <3
Jak zwykle cudowny rozdział :) Nie mogę doczekać się następnego :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie
http://diaries-memories-zayn-malik-ff.blogspot.com/
Van
Cudowny ale momentami nie ogarniałam co się działo
OdpowiedzUsuńkocham! ♡♥♡
Rozdział super. Czekam na kolejny <3
OdpowiedzUsuńDopiero zaczelam czytac ale super piszesz czekam na next
OdpowiedzUsuńPerfect! *-*. Czekam z niecierpliwością na nexta! <33. Życzę weny ;**
OdpowiedzUsuńhttp://uprowadzonaopowiadanie.blogspot.com/
A więc w końcu i pora na mnie.
OdpowiedzUsuń1. Ona jest głupia czy głupia? Żyletka jej w żadnym stopniu nie pomoże.
2. Oli. Na nim po raz pierwszy się zawiodłam. Jak mógł jej to zrobić? To było zdecydowanie nieprzemyślane posunięcie. Może i chciał dobrze, ale nie tędy droga
3. Hazza, chwila stop. Pojawia się znikąd, wie wszystko. I to: "wkrótce będzie lepiej". Czy on wie coś, o czym ja nie wiem? o.O
4. Louis! Czego od niej chcesz? Postaw sprawę jasno i miejmy to już za sobą, a nie tak to ciągniesz w nieskończoność. Rene to nie przedmiot, ani tym bardziej nie zwierzę i jakaś tam cząstka ciebie o tym wie, więc skończ zgrywać ważniaka.
Jeśli tak targają mną emocje, to znak, że rozdział rewelacyjny :D
Dużo weny Kochana i do następnego <3
Cudny;) Mam nadzieję, że Louis nic jej nie zrobi... Chociaż już wyrządził szkody. Ale on ma być grzeczny, bo jak nie to mu porządnie walne w łeb (sorki, ale on mnie denerwuje no). Przecież nie może jej tak bić... Błagam, dodaj szybko następny <3
OdpowiedzUsuńZapraszam: http://i-live-for-you-baby-ff.blogspot.com/
Jest kolejny rozdział ;)
łał, nie wiem co napisać, szczerze mnie zatkało.
OdpowiedzUsuńjedno jest pewne, szkoda mi jej.
Z jednej strony podoba mi się taki Louis, ale z drugiej wiem, że to kawał... nie będę się wyrażać.
Mam nadzieję, że jednak skorzysta z pomocy psychologa, bo może jej pomóc. Oliver chce przecież dla niej dobrze :)
no nic, czekam na kolejny rozdział, który na pewno będzie tak świetny jak ten xd
Pozdrawiam :*
Świetny rozdział.
OdpowiedzUsuńŻyletka nie rozwiąże niczego i nie pomoże ;/ i jeszcze Styles wyskakuje jak filip z konopi.
Kurczę mam nadzieję, że Lou nie zrobi jej krzywdy.
Czekam na następny.
clarity-lpff.blogspot.com - zapraszam do mnie na 1 rozdział :)
omggg cudne, cudne cudne xx
OdpowiedzUsuńJeju, ta żyletka nooo przecież jej nie pomoże, a Olivier hmm.. Myślę, że chciał pomóc ale nie powinien w ten sposób, eh :/
Jezu ska znalazł się tu Harry? ;o
Tak czytam czytam i o w dupę Styles xDDDDD
I jego słowa, czy on wie o czymś więcej? :o
A co do Louisa.. xx
Chyba jej nic nie zrobi, nie? ;/
No dobra czekam na nn xx
Zapraszam na nowy post na http://nightchangesxx.blogspot.com/2015/02/rozdzia-3.html
Weny misiek xx