środa, 31 grudnia 2014

Chapter one

Chapter two-1.01

Nie możesz się wiecznie ukrywać Rene. 
Przez kilka minut przetwarzałam te słowa w słowa w swojej głowie. Stałam wpatrując się smutnie w stronę rodziców. Byli już wyczerpani. Ja sama już nie dawałam sobie z tym rady. Nie potrafiłam zmienić tego, co zaczęłam już dawno temu.
- Teraz też nic nie powiesz? - zapytał ojciec, śmiesznie unosząc brwi. Ale mi nie było teraz do śmiechu. Bardziej zbierało mi się do płaczu niż do śmiechu.
Bałam się, że zaraz wybuchnę. Tak bardzo im współczułam, ale mi też nie było lekko.
- Mam tego serdecznie dość. - ojciec na chwilę zawahał się. Widziałam jak z jego oczu wylatują pojedyncze łzy. W końcu zdobył się na odwagę. Przyjął prostą postawę ciała i spojrzał mi głęboko w oczy. - Wyjeżdżasz Reneesme.
Czułam jakby moje serce nagle eksplodowało. Nie mogłam pozbierać myśli. Nie to, nie może się tak skończyć.
- Tato... - wyszeptałam, a on obrzucił mnie złowieszczym spojrzeniem. Był bardzo zdenerwowany. Jak nigdy.
Czułam, że choćbym teraz zrobiła cokolwiek, aby tylko zmienił zdanie, on by tego nie zrobił.
- Nie zmienię zdania Rene. Zacznij się już pakować. W nocy wyjeżdżamy.
W moim oku zakręciła się pojedyncza łza,a gdy zorientowałam się,  że zaraz wybuchnę płaczem, bez wahania poleciałam do swoich czterech ścian
ścian.
Nie może mi to zrobić. Ja.. ja nie dam rady.  Schowałam głowę w poduszkę i uroniłam z siebie burzę łez. Przez dziurkę w poduszce spojrzałam na obraz,  który wisiał tuż nad moim jedno osobowym łóżkiem.
- Tak bardzo mi was brakuje.-szepnęłam w stronę fotografii i przekręciłam się na drugi bok.
Obraz przestawiał uśmiechającą się parę młodych ludzi. Kobieta miała długie blond włosy,  pokręcone od wilgoci. Jej zarażający uśmiech,  skierowany był w stronę mężczyzny,  tuż obok niej. Oboje mieli splecione dłonie, a dwie pozostałe trzymały na brzuchu kobiety. To ja. - pomyślałam i przewróciłam się na drugi bok.
'Kocham was' powiedziałam i w tym samym czasie usłyszałam pukanie do drzwi. To Sasha. Moja przybrana mama.
Cicho westchnęła na mój widok i w milczeniu podążyła w moją stronę położyła się na drugiej połowie łóżka
- Wiesz,  że to dla twojego dobra? - powiedziała, a zaraz potem odgarnęła moje włosy do tyłu i upewniła się czy ją usłyszałam.
Odwróciłam się w przeciwną stronę od niej i poddałam się swoim myślom.
Boję się tak bardzo się boję.
Zadrżałam, a ciepła ręka Sashy owinęła się w okół mnie.
- Pierwszy raz,  gdy cię zobaczyliśmy wiedzieliśmy,  że jesteś inna. - zaczęła,  a ja nadal udawałam niedostępną.
Mów dalej. 
Kontynuowała,  a ja zrobiłam zaskoczoną minę.
- Byłaś taka mała,  piękna,  ale smutna. Wiedzieliśmy,  że to normalne,  ale myśleliśmy,  że to przejdzie. Myśleliśmy, że potrzebujesz czasu,  ale to się nie zmieniło. Reneesme ten wjazd ci pomoże. Poznasz znajomych,  rozerwiesz się. Słonko. - pogłaskała mnie po plecach,  a na moje policzki ponownie stały się mokre od łez.
Nie mam zamiaru się zmieniać. Przecież każdy ma być sobą,  to dlaczego ja nie mogę?
Sasha wyszła z pokoju,  a ja złapałam za walizkę,  którą po drodze zostawiła. Nie mam wyboru. Muszę to zrobić,  ale nie dla siebie,  dla nich. Wytrzymam. Przecież muszę.

***

Jest 2 w nocy,  a mój budzik nagle zaczął dzwonić.
Co do jasnej cholery ma to znaczyć? 
Nie włączałam budzika!!! Przetarłam leniwie oczy i z wielkim oporem wstałam z łóżka. To nie mój budzik.-zauważyłam. To nawet nie budzik. To telefon,  który leżał tuż koło mojego łóżka,zapakowany w różowe etui. Różowe serio?  Przewróciłam oczami i założyłam moje kapcie w kotki. W drzwiach pojawił się Mike.
- Widzę,  że już wstałaś. - - zauważył.
Jakiś ty spostrzegawczy. 
Wyminęłam go zwinnym ruchem i skierowałam się w stronę lodówki. Jak oni mogą to jeść? - pomyślałam patrząc na tonę mięsa. Wywróciłam oczami i złapałam za pojemnik z wczorajszą sałatką.
- Powinnaś kiedyś tego spróbować. - Mike pomachał mi przed nosem swoim odgryzionym hamburgerem, a mnie o mało nie zemdliło.
Nie odezwałam się do niego ani słowem. Ani do niego, ani do Sashy. Tak miałam w zwyczaju. Odpowiadałam im myśląc, ale oni już chyba się przezwyczaili.
Gdy zjadłam śniadanie, w pokoju czekała na mnie niemiła niespodzianka.
Co to jest?!
Jak na zawołanie w pokoju pojawiła się moja rodzicielka.
- Kupiłam ci kilka kosmetyków. Pomyślałam, że mogą ci się przydać.
Nie mam zamiaru wyglądać jak jakaś lafirynda! Cicho westchnęłam i posłałam jej sztuczny uśmiech, a ona mi zawtórowała.
Przynajmniej jest szczęśliwa. -pomyślałam i włożyłam na siebie części garderoby, a następnie pożądnie wyszczotkowałam zęby. Włosy zostawiłam pofalowane,  mimo że w szafce znalazłam nowiutką prostownicę,  którą ma większość dziewczyn w mojej szkole. Poprawka mojej byłej szkole. Nie, żeby mnie to interesowało.
Zaraz po wyjściu z łazienki,  zobaczyłam mamę na siłę wpychającą mi nowe rzeczy.
Świetnie. 
- Jesteś gotowa Reneesme? - zapytała, a ja pokiwałam smutno głową. Chyba rozpoczynam nowy rozdział. Przy najmniej tak mi się wydaje.
Złapałam za rączkę walizki i skierowałam się w stronę drzwi.
Będę tęsknić.

                                                                          ***

Całą drogę na lotnisko przemilczałam, a rodzice też postanowili uszanować moją ciszę. Teraz od15 minut próbuje się przepchać,  przez tłum ludzi,  którzy tak samo jak ja,  czekają w kolejce, żeby kupić ten głupi listek papieru. Moja cierpliwość się powoli kończyła.
- Rene trzymaj. - Mike wręczył mi do ręki bilet do Nowego Jorku.
Jak on...to do jasnej anielki zrobił?  Lekko wygięłam usta i odwróciłam od nich wzrok. Sprawdziłam tablicę. Tak, mój samolot odlatuje równo za 10 minut.
- Będziemy tęsknić, kochanie. - powiedzieli i rzucili się na mnie.
Kocham ich. Cicho westchnęłam i zdobyłam się na cztery słowa.
- Ja za wami też. - szepnęłam, a oni wymienili ze sobą spojrzenia,  po czym się uśmiechnęli.
- Pa Rene. - pomachali mi na pożegnanie,  po czym złączyli się w szerokim uścisku, ledwo po wstrzymując łzy.
I stało się. Przekroczyłam próg pokładu i usiadłam na wolnym miejscu,  wskazanym przez uroczą stewardessę. Czy ona zawsze jest taka uśmiechnięta.?- spojrzałam jeszcze raz w jej kierunku,  ale stała do mnie tyłem. Cicho westchnęłam i wyjęłam z torby książkę,  którą mam zamiar przez najbliższe kilka godzin przeczytać. Zatopiłam nos w lekturze,  dopóki nie poczułam cichego chrząknięcia.
- Przepraszam. Mogę? - zapytał wysoki brunet z uroczym uśmiechem.
Chwila. Co mam mu od powiedzieć?  Boże pomóż.
Niepewnie przytaknęłam mu głową, a on się cicho zaśmiał. Schowałam twarz w dłoniach. Wyszłam na idiotkę. Super.
-Nie musisz się wstydzić. - powiedział po chwili. - Jestem Oliver.
- Ja.. um.. Reneesme.-wyciągnął do mnie dłoń, ale mi było zbyt głupio, żeby ponownie na niego spojrzeć.
Schował rękę do kieszeni spodni i zajął miejsce obok.
Nastała chwila ciszy.
Książka pochłonęła mnie w całości, a chłopak widocznie też był zajęty,  gdyż trzymał słuchawki w uszach. Zerknęłam na niego z ukosa, a ten lekko wygiął usta, a ja natychmiast powróciłam do książki.
- Więc Rene tak. - powiedział,  wyciągając jedną słuchawkę, a ja ponownie mu przytaknęłam.
- Gdzie lecisz?
- Do Nowego Jorku.
Chłopak ponownie się zaśmiał, a ja nie wiedziałam o co mu chodzi. Powiedziałam coś nie tak?
- To wiem Reneesme. A gdzie dokładnie?- zapytał z nutką ciekawości.
- Do Green School. - powiedziałam pewniej,  a on wydawał się być zadowolony.
- No to nie będziesz sama. - puścił mi oczko, a mi w jakiś sposób ulżyło. Przy najmniej jego znam. Może teraz będzie łatwiej. - pomyślałam i wróciłam z powrotem do poprzedniej czynności. W końcu zrobiłam się senna, a Morfeusz wziął mnie pod swoją opiekę.

Nie mogło być łatwiej. Przecież nigdy tak nie było.

Hej, przychodzę do was z nowym rozdziałem. Nie dzieje się jeszcze zbyt wiele, bo to dopiero pierwszy rozdział, ale mam nadzieję, że jako tako przypadnie wam do gustu. Znajduje się w nim, życie głównej bohaterki i jej nieśmiałość oraz trudną decyzję jaką przyszło podjąć jej rodzicom. Nie ma w nim Louisa i mam na dzieję, że mimo to wyrazicie swoją opinię. W ramach rekompensaty rozdział drugi wstawię już jutro. Już w 2015 :-) 
Chyba za dużo się rozpisałam.  Miłego czytania i Udanego Sylwestra. 

7 komentarzy:

  1. Rozdział jest świetny.
    Bardzo zaintrygowała mnie główna bohaterka. Oj warto było przeczekać te kilka dni
    No i Oli. Pojawił się dosłownie na chwilę, a już go lubię :D
    Oczywiście udanego i pamiętnego Sylwestra i do zobaczenia tutaj w 2015 roku ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny rozdział, już nie mogę doczekać się następnego ;*** Pozdrawiam i życzę Udanego Sylwestra i Szczęśliwego Nowego Roku <333

    OdpowiedzUsuń
  3. Genielnie! Zainteresował mnie charakter głównej bohaterki i Oliver, może zostaną kimś więcej niż przyjaciółmi?:) Szalonego Sylwestra i Szczęśliwego Nowego Roku!

    ~Ulotna.

    OdpowiedzUsuń
  4. Super pisz szybko next, przy okazji czasem masz takie duże odstępy w tekście, skalibrój to :) fajny rozdział pozdro

    OdpowiedzUsuń
  5. Jedno slowo: za-je-bis-ty *.* pisz dalej!

    taste-the-air.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział świetny. Styl pisania też nie pozostawia wiele do życzenia
    http://wait-for-you-1dff.blogspot.com/
    http://dark-sky-1dff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń