Uwaga!!! Zmieniłam nick z Ho ney na Ales sia :)
Lottie spojrzała na mnie z goryczą w oczach. I co ja jej miałam odpowiedzieć? Nie mogę powiedzieć jej prawdy. Wtedy Louis na pewno by mnie zabił i zakopał żywcem. Nie chcę do tego dopuścić. Próbuje podnieść do góry, ale boję się, że się rozkleję.
— Rene nie musisz go kryć. Jeżeli coś ci zrobił... Powiedz mi. Proszę. Przebywasz tu bez swojej zgody? Nie można tak, przecież wiesz.
— Nie! Jest okej. Wywrócił się na schodach. To kilka zadrapań. Nic takiego. — Posyłsam jej smutny uśmiech, który odwzajemniła. Chcę, żeby mi uwierzyła, ale nie sądzę, że to zrobi. Jest czujna. Widać po niej. Jest dobrym materiałem na detektywa bądź policjanta.
— Na pewno? — pyta podejrzliwie.
Przełykam głośno ślinę.
— Tak — odpowiadam niemal szeptem, a Louis wraca do kuchni, zziajany. Chciał tu cały czas być. Wracał jak najszybciej.
— O czym rozmawiałyście? — pyta, gdy siada obok mnie przy stole i obejmuje mnie w pasie.
— O spódnicy Rene. Jest naprawdę śliczna.
— Mam niezły gust, prawda? — pyta, a Lottie spogląda w moim kierunku. Jest coraz bardziej podejrzliwa. Wydaje mi się, że zna prawdę, ale na razie próbuje ją zachować dla siebie. Inaczej byłoby już po mnie.
— Prawda. Muszę się już zbierać, mam lekcje baletu za godzinę w centrum. Rene chciałabyś się ze mną zabrać? Pasujesz tam. Masz predyspozycje. — Spogląda na mnie pomocnym wzrokiem. Ile bym dała, żeby Louis się zgodził. Wszystko, aby ominąć jutro. Zanim zdążam coś powiedzieć, Louis spogląda na siostrę złowieszczym wzrokiem.
— Mamy z Rene inne plany.
Lottie miała już protestować, jednak w ostatnim momencie się powstrzymuje.
— Dobrze. Ja już będę lecieć. Rene odprowadzisz mnie? — pyta, a Louis wzrokiem zgadza się na jej prośbę.
Niemal w podskokach wędruję za blondynką i przy drzwiach staję obok niej. Dziewczyna zakłada buty, po czym rzuca mi się na szyję.
— Nie daj się Renesmee. Będę przychodziła tu co dwa dni. Gdy będziesz gotowa, powiedz. — szepczę mi do ucha, a ja kiwam głową.
— Pa Lottie.
Słyszę jeszcze głuche "pa" od niebiesookiej, po czym zamykam drzwi za dziewczyną. Zazdroszczę Louisowi takiej siostry, Jest zupełnym przeciwieństwem jego. Dlaczego on nie jest taki jak Lottie? Wtedy byłby o wiele lepszą osobą niż jest teraz. Nawet mogłabym go pokochać, ale nie tego Louisa, który się nade mną znęca dla własnej przyjemności. Odwracam się na pięcie. Widzę jak Tomlinson przygląda mi się w skupieniu.
— O czym rozmawiałyście? — pyta od razu. Nie złapał się na bajeczki Lottie. Mogłam się domyślić, że tak będzie.
— Przecież wiesz. O spódnicy — mówię dosyć przekonująco. Tomlinson zaczyna się śmiać i podchodzi do mnie bliżej.
— Nie wierzę w wasze babskie pogaduszki. O czym rozmawiałyście? — krzyczy w moją stronę i ciągnie za pukiel moich włosów. Cicho piszczę, na co chłopak rozluźnia uścisk.
— Nie ładnie kłamać Renesmee.
Przerzuca mnie przez swoje ramię. Oblatuje mnie strach jak nigdy. On nigdy się nie zmieni. Nigdy. Miły Louis nie istnienie.
Kopię go w plecy, lecz on nie reaguje. Rzuca mnie na materac w piwnicy i zrzuca z siebie koszulkę.
— Wybrałaś złą opcję Rene. Gdybyś nie kłamała nie bolałoby tak bardzo, Masz szczęście, że nie mam dziś czasu na więcej. Przejdę od razu do rzeczy skarbie.
Z moich oczu zaczęły wylatywać łzy, gdy zauważam, że rozpina guzik swoich spodni, po czym pozbywa się ich i rzuca w kąt. Już raz go widziałam, ale gdy widzę go teraz przed sobą, jego członek wydaje się dużo większy. Oblewa mnie fala potu. To mój pierwszy raz. Pierwszy raz, gdy jestem zgwałcona i pierwszy raz z potworem. Boję się. To boli. Zbliża się do mnie.
— Wstań — rozkazuje, a ja robię to co mi każe. I tak nie zdołam już uciec. Dokładnie zamknął drzwi w piwnicy. Oparł mnie o ścianę i powoli sunął moją spódnicę, przez co przeszły mnie dreszcze. Szybko pozbył się również moich majtek.
— Pierwszy raz? — pyta, a ja od razu kiwam głowę,
— To dobrze przynajmniej zapamiętasz, że był to najgorszy raz.
Spojrzał w dół mojej kobiecości. Uniósł mnie ku górze, trzymając stabilnie za pośladki.
— Louis zostaw mnie. Proszę — błagam, lecz nie reaguje. Wydobywam z siebie ciche szlochy.
— Jesteś spięta. Rozluźnij się. Już! — krzyczy, a coraz bardziej tracę kontakt z rzeczywistością. I wtedy czuję, Jest już we mnie. Zrobił to tak gwałtownie. Czuję jak mnie wszystko pieczę. Krzyczę, żeby go wyjął, na co on wsadza penisa jeszcze głębiej. Zaciskam mocno powieki i zaczynam krzyczeć. Zaczynam krwawić, ale to nie jest dla niego przeszkodą. Robi mi krzywdę. On...Nie może być człowiekiem. Nie zasługuje na to. Zaczynam odliczać czas. On doszedł, ale ja nie potrafię, lecz bez świadomości po chwili to robię.
— Było idealnie skarbie. — Głaszcze mój policzek. Jestem zbyt słaba by protestować. Rzuca mną na materac. Krew nadal wylatuje z dolnych partii ciała. Przecieram oczy. Światło zaczyna razić moje źrenice.Słyszę, że Tomlinson śmieje się ze mnie.
— Będę przychodził co półgodziny. Twoja kara nie może być taka krótka. — Zakłada spodnie i wychodzi.
**************************************************************************
Hej, tym razem rozdział trochę szybciej niż wcześniej. Miałam go dodać jutro, ale jest nowy szablin to i nowy rozdział musi być. haha Jak wam się podoba? Zapraszam do komentowania.