czwartek, 23 kwietnia 2015

Chapter nineteen

Od kiedy został am siłą wyciągnięta wozu Tomlinsona, nie zdołałam wydobyć z siebie żadnego słowa. Nie wiem czy to ze strachu, czy ze złości. Popełniłam dużo błąd ufając Niallowi. Po części znałam jego oblicze, ale nie wiedziałam, że jestem zdolna posunąć się do  tak nie mądrego czynu. Oparłam głowę o framugę okna i w milczeniu wpatrywałam się w mijane przez nas drzewa. To już kilku dziesiąte z kolei. Czas strasznie wolno leci, ale zdaje mi się, że jest około czwartej. Zacisnęłam obie ręce. Byłam strasznie zmęczona, jednak bałam się zasnąć. Porywacz był nieobliczalny. Nadal nie wiem, co on planuje. Jednocześnie może mnie gdzieś wywieźć i zakopać głęboko w lesie, tak aby nikt mnie nigdy nie znalazł.
Gdy usłyszałam dzwonek telefonu, natychmiast się ożywiłam. Przyjęła prostą pozycję i czekałam aż odbierze komórkę. Dokładnie obserwowałam jego każdy ruch. Przeciągnął po ekranie i przy stawił telefon do ucha. Rozmawiał bardzo dyskretnie, a gdy zauważył moje zaciekawienie, nałożył słuchawki na uszy i szeptał do osoby po drugiej stronie.
Wrócił am do swojej poprzedniej pozycji. Chłopak w tym samym momencie skończył konwersację. Udałam, że śpię.
Gdy poczułam, że samochód gwałtownie skręca, lekko podskoczyłam do góry i cicho pisnęłam. Nadal miałam kilka ran po poprzednim incydencie.
Chłopak cicho zachichotał, lecz gdy spojrzał w moim kierunku, miał poważną minę.
— Twoja przyjaciółka już jest na miejscu, jeżeli byś chciała wiedzieć — prychnął.
Pokiwałam mu głową, a on natychmiast się odwrócił i złapał ponownie kierownicę, a drugą rękę schował tuż za głową i wyluzowany, skręcił w następną uliczkę.
— Już niedaleko — usłyszałam z jego ust.Nic się nie odezwałam. Sama nie wiem, czy chce aby ta podróż kiedykolwiek się kończyła. Teraz jest miły, ale to drugie jego oblicze, najczęściej jest przez niego używane.
Staram się mu nie pod paść, bo boję się konsekwencji.
Samochód gwałtownie zahamował. Dopiero teraz spostrzegłam, że faktycznie jesteśmy w głębi lasu, a na środku stoi niewielki domek letniskowy, przy którym właśnie rozbłysło światło.
Louis wysiadł z samochodu i okrążył samochód i zaciskając uścisk na moim nadgarstku, siłą wyciągnął mnie z samochodu, przez co wylądowałam na kolanach na ziemi. Zdenerwowana wstałam na równe nogi i wytrzepałam z siebie mokry piasek. Zauważyłam jak kilka kropel spada do małej kałuży przede mną. Podreptałam za Louisem do drzwi. Miałam szansę na ucieczkę, ale nie znam drogi, a on i tak by nie znałam. Wolę nie ryzykować. Jeszcze nie teraz.
Tomlinson otworzył szeroko drzwi. Pozwolił mi samej wejść do środka, bez zbędnych zaczepek. Zapalił za mną światło, a przede mną ukazał się ogromny salon. Wpatrywałam się w niego ze zdumieniem.
— Patrz póki możesz, bo tam gdzie jest twoje miejsce nie ma takich luksusowy.
Cicho westchnęłam na jego słowa i zauważyłam jak w mojej dłoni znajduje się kubek.
— Pij — rozkazał, na co ja upiłam ogromny łyk i w końcu opróżniłam całą szklankę. Odłożyłam kubek na miejsce i oparłam się delikatnie o ścianę, czując jak ogromny ból, rozchodzi się po mojej głowie. Byłam cała rozpalona. Przez wcześniejszy strach, nawet się nie spostrzegłam, że jestem chora.Spojrzałam na Louisa, który przyglądał mi się z zaciekawieniem.
— Mogłabym prosić o jakąś tabletkę? — niechętnie zapytałam. Nie sądziłam, że tak szybko zareaguje.
Wyjął z jakiejś szafki z góry tabletki i podał mi do dłoni, a z boku położył szklankę z wodą.
Gdy upiłam łyk wody, zauważyłam, że cały czas nie odrywa ode mnie wzroku.
Odstawiłam szklankę i stanęłam prosto, wyczekując dalszych jego zamiarów.
Mijały kolejne minuty i w końcu zrezygnowany blondyn, oparł się o blat w kuchni i cicho westchnął.
— Czekałem na twoje pytanie Renesmee, ale widzę, że nie interesuje cię dlaczego tu jesteś.
Cicho westchnęłam. Faktycznie miał rację. Chciałam wiedzieć, ba bardzo chciałam, żeby mi to wyjaśnił, jednak bałam się, że się na mnie zdenerwuje. Że znowu zrobi mi krzywdę, a tego nie chcę. Cokolwiek się stało, przez co to robi, ni liczy się dla mnie tak jak przeżycie z rąk Tomlinsona. Naprawdę wierzę w to, że rodzice zawiadomili już policję i nie długo mnie tu znajdą.
Wzięła głęboki wdech. Nie spodziewałam się, że Tomlinson mnie uderzy. Nie byłam już pewna żadnego jego ruchu. Złapałam się za piekący policzek i osunęłam się na ziemię.
— Masz na mnie patrzeć, gdy do ciebie mówię. — kopnął mnie z całej siły w brzuch.
Spojrzałam  na niego przelotny spojrzeniem. Na jego twarz wkradł się chytry uśmieszek. Ten człowiek jest nie obliczalny.
Podniósł mnie gwałtownie z ziemi i przerzucił przez ramię. Zaniósł mnie do salonu, delikatnie układając na kanapie. Gdy jego palce musnęły moje ciało, lekko się wzdrygnęłam. Opadłam na łóżku, a jego postać delikatnie pochyliła się nade mną i okryła od pasa w dół puszystym kocem.
Ile on ma jeszcze wcieleń? Louis Tomlinson to wielka zagadka, która kryje wiele tajemnic.
Wtuliłam policzek w poduszkę i przymknęłam powieki, żeby zaraz móc je otworzyć. Louisa już nie było, a światło nagle zostało zgaszone. Kilka razy zamrugałam i w końcu usnęłam. W końcu mogłam ulotnić wszystkie moje myśli.
Obudziłam się dopiero, gdy usłyszałam ogromny huk, dochodzący z pomieszczenia obok. Przetarłam oczy i usiadłam na łóżku. Zauważyłam, że obok były zapalone żarówki. Podreptałam do ściany i zauważyłam postać Louisa, która klęła nad resztkami talerza. Już miałam wracać, lecz skrzypiąca podłoga, wydała nieprzyjemne odgłosy, a postać chłopaka skierowała się w moim kierunku.
— Kto do cholery pozwolił ci wstać? — warknął, oblizując wargi. Zbliżył się w moim kierunku i przyparł mnie do ściany.
— No odpowiedz! — warknął, aż zadrżałam.
— Nikt... Ja...ja przepraszam — spuściłam głowę, czekając na jego dalszą reakcję.
— Wracaj do łóżka i mnie nie wkurwiaj.
Ominął mnie dookoła i zniknął za werandą. Zdesperowana zrobiłam to co mi kazał i z powrotem wróciłam do łóżka. Dzisiaj nie było aż tak źle, ale nie wiadomo co będzie dalej. Tomlinson jest nieobliczalny.
__________________________________________________________________________
Hej, hej, hej. Witam na długo oczekiwanym rozdziale. Mam nadzieję, że jest w miarę. Wyraźcie swoją opinię w komentarzach. Zapraszam na drugiego bloga http://victim-fanfiction-jb.blogspot.com/ i bloga przyjaciółki http://die-for-you-biersack-fanfiction.blogspot.com/.
Do następnego :))))))

niedziela, 19 kwietnia 2015

Kiedy rozdział?

Hej, wiem że rozdziałuy nie ma już całkiem długo. Egzaminy już w tym tygodniu... :(((( A jeszcze jutro sprawdzian z historii masakra. Rozdział postaram się dodać za tydzień w sobotę lub w niedzielę, a potem już będą regularnie, może nawet dwa razy w tygodniu, kto wie.
No nic wyczekujcie nowego rozdziału. Ktoś tu jeszcze jest, prawda?
Dziękuję za te już prawie 5 miesięcy. Jesteście wspaniali.
Trzymajcie się i do następnego.
A tym co również mają egzaminy, Good luck!
A i jest nowy szablon... Jak się podoba?
Jak ktoś ma ochotę to zapraszam na http://victim-fanfiction-jb.blogspot.com/.

Ola

sobota, 4 kwietnia 2015

Chapter eighteen


Strach ponownie zapanował nad moim ciałem. Przymknęłam na chwilę powieki, aby wziąć głęboki oddech i z powrotem spojrzeć na osobę przede mną. Odsunęłam się o kilka kroków.
— Nie bój się mnie. Gdyby chciał to już dawno bym cię zabił.
Spojrzałam nieufnym wzrokiem na blondyna. Oparłam się od kant komody i cicho westchnęłam.
— Po co tu przyszedłeś? — zapytałam złamanym głosem.
— Ciszej! — przyparł palec do ust i zasunął za sobą otwarte okno. Delikatnie przesunął krzesło i ustawił je naprzeciw łóżka. Usiadłam na materacu. Mam dziwne przeczucie, że on nie jest tą osobą, za jaką go uważałam. Wydaje się zupełnie inny. Tylko stwarza pozory tego złego, a w rzeczywistości jest zupełnie kimś innym.
— Czemu tu jesteś? — zapytałam ponownie i tym razem nie zamierzałam odpuścić.
Chłopak spuścił na chwilę głowę w dół. Nad czymś się zastanawiał.
— Dlaczego tu jesteś Niall? — wstał z miejsca i oparł się o blat biurka.
— Louis uciekł z więzienia.
Co? Nie, czyli mój koszmar wrócił. Przecież miało być już dobrze. Musłam zacząć nowe życie. Bez niego. Bez mojej największej zmory. Czy znowu tak ma to wyglądać. Wiem jedno. Moje życie już nigdy się nie zmieni. Nie wierzę w to. Zawsze będzie on to psuł. Cholerna zmora, Tomlinson.
— Musisz się ukryć Renesmee. Zabiorę was do siebie. Tu cię znajdzie.
— Skąd wiesz, że Kylie tu jest?
— Po prostu wiem. Idź po nią. Nie mamy zbyt dużo czasu — warknął.
Energicznie wstałam z miejsca i delikatnie uchylając drzwi, podreptałam do sąsiedniego pokoju. Usiadłam na łóżku brunetki i delikatnie szturchnęłam ją w ramię.
— Kylie, musimy uciekać — powiedziałam, gdy otworzyła oczy.
— Renesmee co ty mówisz?
— Niall on tu jest... Louis uciekł... Kylie pośpiesz się błagam. Boję się.
Przytuliła mnie do siebie i w szybkim tempie wstała z łóżka. Nie zdążyłyśmy się rozpakować, więc bagaże miałyśmy już gotowe. Złapałyśmy je pod ramię i wróciłyśmy do mojego pokoju, gdzie czekał na nas Niall.
— Jesteście gotowe? — zapytał, a ja pokręciłam głową.
— Jeszcze chwila.
Złapałam za pierwszą, lepszą kartkę i i napisałam na niej pierwsze słowa.

Drodzy rodzice,

Wiem, że nie powinnam wyjeżdżać, bez pożegnania, dlatego piszę ten list. Jest mi tak trudno, ale muszę to zrobić. Ze mną nie jesteście bezpieczni. Sama już nigdzie też nie mogę czuć się bezpiecznie, z myślą, że on jest gdzieś tam na wolności. Będzie mi tak bardzo was brakowało. Proszę nie dzwońce, ponieważ to i tak nic nie da. Zmieniam numer. Nie martwcie się. Żyjcie własnym światem. Bądźcie szczęśliwi, proszę. Tylko tak możecie mi pomóc. Swoim szczęściem. Nie szukajcie mnie. Będzie lepiej, jeżeli nie będziecie wiedzieć, gdzie jestem. Bardzo, ale to bardzo wad kocham. Dziękuję za te wszystkie lata i przepraszam za swoją podstawę. Daliście mi wspaniały dom. Przygarniają mnie do siebie daliście mi wiele radości. Naprawdę, nawet jeżeli tego nie okazywałam, bardzo wad kocham. Pamiętajcie o tym.

Renesmee

Możemy jechać.
Pokiwał głową, że rozumie i złapał za nasze bagaże. Wymieniłam przelotne spojrzenie z Kylie i posłałam smutny uśmiech. ' Będzie dobrze' — powiedział am bezgłośnie. Dziewczyna powędrowała za Niallem i wyskoczyła przez okno. Zrobiłam to samo. Blondyn był ostatni.
Jego skok zrobił na nas największe wrażenie.
— Samochód stoi koło drogi głównej. — wydukał.
Czułam, że coś nie gra. Tak bardzo nie chciałam, aby moje przypuszczenia okazały się słuszne, ale mam ogromnego pecha.
Powędrowałyśmy za Niallem, dodając mu kroku. Chciałam się wycofać, lecz tego nie zrobiłam. Wiem, że miałam czego żałować.
Zauważyłam czarnego vana z przyciemnionymi oknami.
Wydawało mi się, że ktoś tam jest. Może mam z wody? — pomyślałam.
— Niall przyjechałeś sam?— zapytałam, a chłopak obrócił się na pięcie.
— Tak — wypowiedział złamanym głosem.
Jednak, gdy byłam bliżej, miałam już pewność, że ktoś tam jest.
Stanęłam jak osłupiała. Szybko odwróciłam się na pięcie i zaczęła biec ile sił w nogach. Poczułam silny uścisk na nadgarstkach.
— Jesteś taka nie mądra Renesmee — powiedział Niall.
— Dlaczego to robisz? — krzyknęłam, a blondyn mnie spoliczkował.
— Zamknij mordę i radzę ci być posłuszna idiotko. Louis nie jest zbyt wyrozumiały.

HEJ. Od razu mówię rozdział nie sprawdzony.
Wow, udało mi  się jednak napisać. Mam nadzieję, że wam się podoba, no a teraz znikam uczyć się biologii.
Bye :)
Ps. Wpadnie ktoś :( victim-fanfiction-jb.blogspot.com


piątek, 3 kwietnia 2015

Chapter seventeen



Kurczowo zaciskałam ręce w pięści. Nie dopuszczałam do siebie myśli, że coś jej się stało. Te wszystkie poprzednie siniaki..... Czy ktoś jej nadmiernie robi krzywdę?
Nim się obejrzałam, Harry zaparkował na parkingu i spojrzał na mnie zatroskanym wzrokiem.
— Wiesz, że nie powinnaś się przemęczać? — zapytał i złapał za moje nadgarstki.
— To teraz nie istotne.
Wyrwałam ręce z uścisku i uchyliłam lekko drzwi. Gdy wystawiałam drugą nogę poczułam ogólny ból w okolicach brzucha, który teraz przeszywał się przez całe moje ciało. Wzięłam głęboki wdech i powoli wypuściłam powietrze. Zauważyłam sylwetkę Harry'ego, która delikatnie uniosła mnie ku górze, delikatnie niosąc w stronę drzwi wejściowych. Oparłam głowę o jego ramię, a ręce oplotłam wokół jego szyi. Chłopak smutno się uśmiechnął i wcisnął przycisk koło windy, prowadząc nas do środka pomieszczenia. Gdy trafiliśmy na piętro pokoi, wskazałam mu pokój.
Gdy uchylił lekko drzwi, poczułam ogromną gulę w gardle. Natychmiast wyszarpałam się z jego objęcia i ruszyłam w stroną przyjaciółki. Brunetka była skulona w kłębek i głośno szlochała. Opatuliłam ją dookoła i mocno przyciągnęłam do siebie.
— Ciii.... już wszystko dobrze — wyszeptałam.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Zauważyłam masę porozwalanych rzeczy i kilka porozwalanych mebli. Na jednej ze ścian dostrzegłam ogromną plamę krwi. Robiło mi się niedobrze, na myśl co tu mogło się wydarzyć, ale nie chciałam o to teraz pytać. Na pewno nie jest na to gotowa.
Poczułam mocny ucisk na ramieniu. Obróciłam głowę. Harry stał i wpatrywał się na nas ze smutkiem.
— Pójdę was zwolnić. Niedługo wrócę. — posłał mi ciepły uśmiech i opuścił pokój.
Kylie cały czas płakała. Dlaczego na to pozwoliłam, żeby cierpiała ? Nie powinnam jej odpuścić, a Niall czy on się domyślał ? Czy on wiedział, że ona cierpi. Wydaje mi się, że on nie jest taki jak Louis. Potrafi się martwić i to go odróżnia. Przeniosłam swój wzrok na kruchą postać niebieskookiej.
W końcu uniosła wzrok i spojrzała na mnie zaszklonymi tęczówkami.
— Rene ja nie chcę tu dłużej zostać  — wyszeptała i rozluźniła swój uścisk.
— Nie martw się. Już nie długo wrócisz do domu.
— Sęk w tym, że ja nie mam gdzie wracać. Nie mam rodziców Renesmee. Nie mam nikogo.
Uciekłam z domu dziecka. — spuściła głowę i spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem.
— Przepraszam za kłamstwa Renesmee... Ja naprawdę nie chciałam tam być. Tam był, on się nade mną znęcał. — zauważyłam jak z jej oczu wylatują kolejne łzy.
— Jason nie jest moim chłopakiem. Jest moim....moim....
— Cii.. nie musisz tego mówić.
Schowała swoją twarz, w moich włosach.
Gdy w pokoju pojawił się Harry, pomogłam wstać dziewczynie i mocno ją do siebie przytuliłam.
— Na razie zostaniesz u mnie w Londynie, a potem zobaczymy.
— Dziękuję Renesmee, dziękuję za wszystko co dla mnie robisz.
Złapałam za kilka jej ubrań i spakowałam w dużą torbę. Później wytłumaczymy wszystko Mai, ale na początku muszę zadbać o bezpieczeństwo swoje i Kylie. Tylko to się teraz liczy.
Zatrzasnęłam za sobą drzwi i spojrzałam na Kylie, która oparła głowę, o okno drzwiczek. Trudno było nie zauważyć, że płacze.
— Prześpijcie się, czeka nas nie krótka droga.
Spojrzałam w stronę Harry'ego. Jest najlepszą osobą jaką w życiu spotkałam. Już mało jest takich ludzi na tym świecie.
***
Obudziłam się kilka godzin później, z czyjąś pomocą.
— Hej, jesteśmy na miejscu — powiedział Harry głośno ziewając.
— Zaniosę ją — wskazał na Kylie.
Pokiwałam mu głową i zauważyłam jak znika i otacza samochód dookoła. Delikatnie otworzył lewe drzwiczki i wyciągnął Kylie, delikatnie unosząc jej ciało.
Niechętnie złapałam torby i z ogromnym bólem w żebrach zaniosłam je pod same drzwi. Zadzwoniłam do drzwi i momentalnie usłyszałam skrzypienie drzwi i ruch klamki. Po drugiej stronie ujrzałam, zmartwionych rodziców. Posłałam im ciepły uśmiech i wtuliłam się w ich ciepły tors.
— Tak bardzo cię przepraszamy Renesmee.
— To nie wasza wina — odparłam momentalnie.
Gdy usłyszałam ciche chrząknięcie, zrozumiałam o co chodzi lokowanemu.
— Mamo, tato czy Kylir może zostać na jakichś czas.
Momentalnie przytaknęli, i rozsunęli się po bokach, aby zrobić miejsce Harry'emu. Zaniósł ją do środka i położył na łóżku, w pokoju, który mu wskazałam.
— Muszę już jechać Renesmee. To mój numer. Dzwoń, gdy będziesz potrzebowała. Przyjadę jak tylko będę mógł.
Podał mi karteczkę do dłoni. Odprowadziłam go do drzwi i uchyliłam je lekko.
— Dziękuję za wszystko.
— Naprawdę nie masz za co. To moja praca.
Wtuliłam się w jego tors i oplotłam ręce wokół niego.
— Jesteś najlepszym człowiekiem jakiego w życiu spotkałam.
Uśmiechnął się. Odprowadziłam go wzrokiem i zatrzasnęłam za nim drzwi.
Sama skierowałam się w stronę swojej sypialni. Nie miałam już na nic siły. Usnęłam w dzisiejszych ubraniach.Miałam twardy sen, jednak w nocy został zagłuszony.
Usłyszałam cichy szelest drzew. Wstałam na równe nogi i przetarłam leniwie oczy.
Cała drżałam. Moje ciało ponownie opanował strach.
Gdy okno lekko się uchyliło, schowałam się za ścianą i mocno do niej przylgnęłam. Ciemna postać stanęła przed moją osobą.
— Witaj Renesmee — wyszeptał.

Hej, witam w nowym rozdziale. Kolejny krótki wiem, ale jest.
Mam nadzieję, że chodć trochę prxypadł wam do gustu. Następny, kiedy nir wiem. Biorę się do nauki, więc nie chcę nic obiecywać, czy pojaw się przed 21.04 czy
nie. Może być tak, że dam radę.
Chciałabym was zaprosić na mojego nowego bloga.

Victim-fanfiction-jb.blogspot.com

Na którym już jutro pojawi się prolog. Żeby nie było, że na tamtego mam czas, a na tego nie, to już się tłumacze. Mam tam napisane na zapas 2 rozdziały, akurat do egzaminów. Potem juz będą pisać na bieżącą, tak jak tu. I po egzaminach startuje jeszcze z opowiadaniem o Zaynie. Linku teraz nie będę podawać, bo oprócz szablonu i 2 stron, nic tam nie ma.
Trzymajcie się i życzę wam Wesołych i pogodnych świąt Wielkanocnych. Żebyście je spędzili jak najlepiej, no i oczywiście mokrego Śmigusa Dyngusa,
chociaż pogoda w tym roku, nie dopisuje.:/
Do zobaczenia.