Gdy usłyszałam dzwonek telefonu, natychmiast się ożywiłam. Przyjęła prostą pozycję i czekałam aż odbierze komórkę. Dokładnie obserwowałam jego każdy ruch. Przeciągnął po ekranie i przy stawił telefon do ucha. Rozmawiał bardzo dyskretnie, a gdy zauważył moje zaciekawienie, nałożył słuchawki na uszy i szeptał do osoby po drugiej stronie.
Wrócił am do swojej poprzedniej pozycji. Chłopak w tym samym momencie skończył konwersację. Udałam, że śpię.
Gdy poczułam, że samochód gwałtownie skręca, lekko podskoczyłam do góry i cicho pisnęłam. Nadal miałam kilka ran po poprzednim incydencie.
Chłopak cicho zachichotał, lecz gdy spojrzał w moim kierunku, miał poważną minę.
— Twoja przyjaciółka już jest na miejscu, jeżeli byś chciała wiedzieć — prychnął.
Pokiwałam mu głową, a on natychmiast się odwrócił i złapał ponownie kierownicę, a drugą rękę schował tuż za głową i wyluzowany, skręcił w następną uliczkę.
— Już niedaleko — usłyszałam z jego ust.Nic się nie odezwałam. Sama nie wiem, czy chce aby ta podróż kiedykolwiek się kończyła. Teraz jest miły, ale to drugie jego oblicze, najczęściej jest przez niego używane.
Staram się mu nie pod paść, bo boję się konsekwencji.
Samochód gwałtownie zahamował. Dopiero teraz spostrzegłam, że faktycznie jesteśmy w głębi lasu, a na środku stoi niewielki domek letniskowy, przy którym właśnie rozbłysło światło.
Louis wysiadł z samochodu i okrążył samochód i zaciskając uścisk na moim nadgarstku, siłą wyciągnął mnie z samochodu, przez co wylądowałam na kolanach na ziemi. Zdenerwowana wstałam na równe nogi i wytrzepałam z siebie mokry piasek. Zauważyłam jak kilka kropel spada do małej kałuży przede mną. Podreptałam za Louisem do drzwi. Miałam szansę na ucieczkę, ale nie znam drogi, a on i tak by nie znałam. Wolę nie ryzykować. Jeszcze nie teraz.
Tomlinson otworzył szeroko drzwi. Pozwolił mi samej wejść do środka, bez zbędnych zaczepek. Zapalił za mną światło, a przede mną ukazał się ogromny salon. Wpatrywałam się w niego ze zdumieniem.
— Patrz póki możesz, bo tam gdzie jest twoje miejsce nie ma takich luksusowy.
Cicho westchnęłam na jego słowa i zauważyłam jak w mojej dłoni znajduje się kubek.
— Pij — rozkazał, na co ja upiłam ogromny łyk i w końcu opróżniłam całą szklankę. Odłożyłam kubek na miejsce i oparłam się delikatnie o ścianę, czując jak ogromny ból, rozchodzi się po mojej głowie. Byłam cała rozpalona. Przez wcześniejszy strach, nawet się nie spostrzegłam, że jestem chora.Spojrzałam na Louisa, który przyglądał mi się z zaciekawieniem.
— Mogłabym prosić o jakąś tabletkę? — niechętnie zapytałam. Nie sądziłam, że tak szybko zareaguje.
Wyjął z jakiejś szafki z góry tabletki i podał mi do dłoni, a z boku położył szklankę z wodą.
Gdy upiłam łyk wody, zauważyłam, że cały czas nie odrywa ode mnie wzroku.
Odstawiłam szklankę i stanęłam prosto, wyczekując dalszych jego zamiarów.
Mijały kolejne minuty i w końcu zrezygnowany blondyn, oparł się o blat w kuchni i cicho westchnął.
— Czekałem na twoje pytanie Renesmee, ale widzę, że nie interesuje cię dlaczego tu jesteś.
Cicho westchnęłam. Faktycznie miał rację. Chciałam wiedzieć, ba bardzo chciałam, żeby mi to wyjaśnił, jednak bałam się, że się na mnie zdenerwuje. Że znowu zrobi mi krzywdę, a tego nie chcę. Cokolwiek się stało, przez co to robi, ni liczy się dla mnie tak jak przeżycie z rąk Tomlinsona. Naprawdę wierzę w to, że rodzice zawiadomili już policję i nie długo mnie tu znajdą.
Wzięła głęboki wdech. Nie spodziewałam się, że Tomlinson mnie uderzy. Nie byłam już pewna żadnego jego ruchu. Złapałam się za piekący policzek i osunęłam się na ziemię.
— Masz na mnie patrzeć, gdy do ciebie mówię. — kopnął mnie z całej siły w brzuch.
Spojrzałam na niego przelotny spojrzeniem. Na jego twarz wkradł się chytry uśmieszek. Ten człowiek jest nie obliczalny.
Podniósł mnie gwałtownie z ziemi i przerzucił przez ramię. Zaniósł mnie do salonu, delikatnie układając na kanapie. Gdy jego palce musnęły moje ciało, lekko się wzdrygnęłam. Opadłam na łóżku, a jego postać delikatnie pochyliła się nade mną i okryła od pasa w dół puszystym kocem.
Ile on ma jeszcze wcieleń? Louis Tomlinson to wielka zagadka, która kryje wiele tajemnic.
Wtuliłam policzek w poduszkę i przymknęłam powieki, żeby zaraz móc je otworzyć. Louisa już nie było, a światło nagle zostało zgaszone. Kilka razy zamrugałam i w końcu usnęłam. W końcu mogłam ulotnić wszystkie moje myśli.
Obudziłam się dopiero, gdy usłyszałam ogromny huk, dochodzący z pomieszczenia obok. Przetarłam oczy i usiadłam na łóżku. Zauważyłam, że obok były zapalone żarówki. Podreptałam do ściany i zauważyłam postać Louisa, która klęła nad resztkami talerza. Już miałam wracać, lecz skrzypiąca podłoga, wydała nieprzyjemne odgłosy, a postać chłopaka skierowała się w moim kierunku.
— Kto do cholery pozwolił ci wstać? — warknął, oblizując wargi. Zbliżył się w moim kierunku i przyparł mnie do ściany.
— No odpowiedz! — warknął, aż zadrżałam.
— Nikt... Ja...ja przepraszam — spuściłam głowę, czekając na jego dalszą reakcję.
— Wracaj do łóżka i mnie nie wkurwiaj.
Ominął mnie dookoła i zniknął za werandą. Zdesperowana zrobiłam to co mi kazał i z powrotem wróciłam do łóżka. Dzisiaj nie było aż tak źle, ale nie wiadomo co będzie dalej. Tomlinson jest nieobliczalny.
__________________________________________________________________________
Hej, hej, hej. Witam na długo oczekiwanym rozdziale. Mam nadzieję, że jest w miarę. Wyraźcie swoją opinię w komentarzach. Zapraszam na drugiego bloga http://victim-fanfiction-jb.blogspot.com/ i bloga przyjaciółki http://die-for-you-biersack-fanfiction.blogspot.com/.
Do następnego :))))))